Ulica na Ursynowie bez internetu. Urzędnicy rozkładają ręce, mieszkańcy je załamują
"Moja żona pracuje zdalnie. Dziecko póki co chodzi o przedszkola, ale kiedyś będzie chodziło do szkoły i nie wiem co będzie z edukacją zdalną. Łącznie w domach mieszkalnych na Gruchacza mieszka 3 małych dzieci bez dostępu do edukacji zdalnej" – mówi nam Michał Słupski, który w imieniu swoim i pozostałych mieszkańców od miesięcy toczy z urzędnikami pojedynek na pisma.
Najpierw zwrócił się do Urzędu Dzielnicy. Tam usłyszał, że miasto się tym nie zajmuje i został odesłany do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Dowiedział się, że dwie firmy deklarują gotowość do podłączenia internetu mieszkańcom. Po skontaktowaniu się z nimi obie odparły, że... nie mają takiej możliwości, bo jezdnia została zbudowana bez kanałów technicznych. UKE odparł na to, że nie ma na to wpływu i odesłał z powrotem do Urzędu Dzielnicy.
Od tamtej pory sprawa nie ruszyła nawet o krok. Urząd dzielnicy twierdzi, że gdy 15 lat temu budowano ulicę, to nie obowiązywały jeszcze przepisy mówiące o obowiązku budowy kanału technologicznego, którym można poprowadzić przewody. Dotyczyło to dróg o długości do 1000 m. - Przebudowa ul. Gruchacza została zakończona w lipcu 2009 r., natomiast pojęcie kanału technologicznego po raz pierwszy pojawiło się w przepisach prawnych w ustawie o drogach publicznych w związku z jej nowelizacją w 2010 r. W nowych zapisach znajdują się przepisy wyłączające obowiązek budowy kanału technologicznego w przypadku budowy lub przebudowy drogi do 1000 metrów oraz brak kontynuacji kanału w przyszłości. Obecnie jesteśmy na etapie projektowania odwodnienia ul. Gruchacza i jest to plan inwestycyjny dla ww. ulicy - odpisała na nasze pytania Iwona Janowska z UD Ursynów. Dzielnica twierdzi, że internet można podłączyć drogą napowietrzną, czyli po słupach energetycznych. - W chwili obecnej istnieje możliwość instalacji linii napowietrznej, światłowodowo-internetowej dla ww. ulicy - dodała Janowska. Problem w tym, że słupy urywają się w połowie ulicy. I nie bardzo wiadomo, kto ma je postawić. - Zapytałem w rozmowie telefonicznej z inspektorem, kto w takim razie ma je wybudować. Ja sam? - twierdzi pan Michał. Zapytaliśmy o to w urzędzie. Do sprawy powrócimy.