Poznań, Lublin, Radom, Bydgoszcz, Kraków, Zgierz, Płock - mieszkańcy tych miast mają powody do radości. Władze postanowiły ulżyć ich zmaganiom i zwolnić ludzi z opłat za przejazdy ledwo zipiącą z powodu zimy komunikacją miejską. Gdzieniegdzie, jak w Bydgoszczy, dodatkowo zniesiono też opłaty za parkowanie.
A my? Możemy zniknąć pod śniegiem. I powoli znikamy - warszawiacy łamią nogi na nieodśnieżanych chodnikach i dojściach do przystanków, marzną w oczekiwaniu na spóźnione czy zatrzymane przez śnieg autobusy i tramwaje albo płacą za parkowanie na niemal niedostępnych miejscach parkingowych. Oczywiście pod warunkiem, że znajdą niezamarznięty parkomat. Warszawiacy przyznają, że jakieś ulgi by się przydały. - Darmowe przejazdy to na pewno byłby dobry sposób na przekonanie wszystkich do jazdy autobusami. I jakaś rekompensata za to, że tak się spóźniają - stwierdza Rafał Wojda (22 l.), którego spotkaliśmy na jednym z przystanków.
Ratusz niestety ani myśli ułatwiać warszawiakom życia. Zdaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz zwalnianie ludzi z opłat to przedwyborcza gra pod publiczkę i nie ma co liczyć na podobne decyzje.
- W każdym z tych miast trwa rozgrywka wyborcza - kwituje rzecznik prezydent miasta Tomasz Andryszczyk (28 l.) i przypomina, że mamy najtańsze bilety w Polsce. - Ile można jeździć za darmo? Całą zimę? - pyta na koniec.
Przypominamy więc drogim, stroniącym od populizmu urzędnikom, że Wrocław też już wybrał prezydenta i ten potrafił zdecydować się na ludzkie odruchy. Kontrolerzy nie będą tam karać pasażerów, którzy jadąc z biletem czasowym przekroczą czas podróży. O tym, że rok temu, gdy władze Szczecina zniosły opłaty za parkowanie, żadnych wyborów nie było, też już pewnie nikt nie pamięta.