W niedzielę po południu w mieszkaniu przy ul. 2 Armii Wojska Polskiego w Ursusie znaleziono zwłoki Bronisławy O. i jej syna. Obydwoje zatruli się czadem wydobywającym się z pieca opalanego na węgiel. - Jeszcze wczoraj Bronka jadła ze mną obiad, to była taka sympatyczna staruszka, a teraz nie żyje - płacze jej sąsiadka Jadwiga Goleń (80 l.). Agnieszka Szostak (39 l.), która mieszka obok, dodaje:
Przeczytaj koniecznie: Tomasz Ciachorowski zatruł się czadem
- Mój mąż co jakiś czas sprawdzał u Bronisławy, czy ogień nie jest za duży, czyścił także piec. Ostrzegaliśmy ją, by na noc nie paliła, ale nie posłuchała - wspomina pani Agnieszka. Sąsiedzi byli w szoku, gdy dowiedzieli się, że pani Bronisława i jej syn nie żyją.
W 2010 r. w wyniku zaczadzenia zmarło w Warszawie 5 osób, a 76 osób uległo zatruciu
Trzeba robić kontrole
- Zagrożenie zatrucia czadem wzrasta w okresie grzewczym i często nie ma to związku z pożarem. Wynika ze złej eksploatacji pieców, piecyków, kuchenek czy kominków oraz niedrożnych przewodów wentylacyjnych i kominowych. Wiele osób zapomina także o kontroli instalacji przed i po sezonie grzewczym - wyjaśnia Piotr Tabencki (35 l.) z warszawskiej straży pożarnej.
Patrz też: Warszawa Ursus: Czad zabił moją córkę i wnusia
Jest jednak małe i proste urządzenie, które może uratować życie - czujnik czadu.
Można się zabezpieczyć
- Najważniejsze, by czujnik miał certyfikat europejski. Czujnik można zamontować samemu niemal w każdym miejscu w domu, ale z dala od kratek wentylacyjnych - tłumaczy Adam Białek (30 l.), ekspert z zakresu BPH. Detektor można zamontować w łazience, na korytarzu czy w progu pokoju. W razie pojawienia się w mieszkaniu czadu czujnik włączy alarm, który z pewnością każdego obudzi. Dlatego zainteresujmy się zimą losem sąsiadów, zwłaszcza osób starszych, bo często zapukanie do drzwi we właściwym momencie może uratować życie.