Dziewczyna przez ostatnie kilka lat zarabiała ok. 1,7 tys. zł miesięcznie. Pracowała m.in. jako pomoc w kuchni. Przez pewien czas była bezrobotna. Wtedy kilkakrotnie wpadła na jeździe bez biletu. Nie zapłaciła trzech mandatów, w sumie za 620 zł. Próbowała to odpracować społecznie, ale zrezygnowała. - Musiałam. To były względy osobiste - tłumaczy dziś Klaudia. Dlatego niedawno dostała wezwanie do stawienia się na 15-dniową odsiadkę.
Wczoraj więc Klaudia Żelazna przyjechała przed bramę aresztu z torbą podróżną. - Te przepisy uważam za absurdalne, ale nie mam wyjścia. Dla mnie bilety w Warszawie są po prostu za drogie i ta odsiadka niczego mnie nie nauczy - mówiła przed wejściem. Żegnał ją Piotr Ikonowicz z działaczami Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. - To jest klasyczna kryminalizacja biedy! W Polsce ludzie zaczynają być wsadzani do więzień za to, że nie mają pieniędzy na podstawowe potrzeby, a więc także na bilet miesięczny czy jednorazowy za 4,40 zł! - komentował. Jeden dzień pobytu Klaudii w więzieniu będzie za to kosztował podatników 80 zł. Zgodnie z Kodeksem wykroczeń trzykrotny przejazd bez biletu to już "próba wyłudzenia przejazdu" zagrożona grzywną do 5 tys. zł, aresztem bądź więzieniem. A sąd decyduje o formie kary. Problem w tym, że wyroki zapadają zaocznie, więc "gapowicz" nie ma na nie wpływu. Dowiaduje się, gdy otrzyma wezwanie do stawienia się w więzieniu.