Warszawa: Nie dostaniesz się do lekarza specjalisty!

2010-11-12 7:00

Prędzej można umrzeć, niż dostać się do specjalisty. Pacjenci, którzy chcą się zapisać do lekarza, muszą czekać na wizytę kilka miesięcy, bo w przyszpitalnych przychodniach wyczerpał się limit zapisów. Zdesperowani chorzy walczą o to, by wcisnąć się w gigantyczną kolejkę.

Pacjenci przeżywają szok, gdy w rejestracji słyszą, że kardiolog, endokrynolog czy okulista przyjmie ich dopiero w styczniu. - Dodzwonienie się do recepcji graniczy z cudem. Przyjechałam aż z Krakowa, by umówić mamę po udarze na wizytę u neurologa - skarży się Urszula Stasiek (54 l.). Udało jej się zapisać chorą na 4 stycznia przyszłego roku w szpitalu MSWiA przy Wołoskiej. - Przecież takie długie oczekiwanie na wizytę może zabić. Dlatego chyba zamówię prywatną wizytę, by lekarz zajął się mamą jeszcze w tym roku - przyznaje zrezygnowana kobieta. W tym roku zapisy są jeszcze tylko do audiologa, chirurga czy laryngologa. Pozostali przyjmą chorych dopiero za dwa, trzy miesiące. Pani Urszula starała się też zapisać w szpitalu przy Malczewskiego, ale tam na wizytę do specjalisty trzeba czekać nawet do marca, kwietnia.

Patrz też: Dąbrowa Górnicza: Lekarze ukradli serce mojemu synowi

Podobna sytuacja jest w szpitalu klinicznym na Banacha. W tym roku przyjmuje jeszcze nefrolog, neurolog czy radiolog. Większe szanse na przyjęcie mają pacjenci, którzy przyniosą skierowanie od internisty. Inni są skazani na długie oczekiwanie. Chirurg, kardiolog czy okulista zaczną przyjmować pacjentów dopiero w styczniu i lutym. - Za każ-dym razem, gdy próbuję się umówić na wizytę do chirurga naczyniowego, recepcjonistka mówi mi, że nie ma już miejsc - żali się Czesław Piechur (77 l.). - Odsyłają mnie z kwitkiem. Szybciej umrę, niż dostanę się do chirurga - złości się pan Czesław, który niedawno przeszedł poważną operację. - Dłużej nie mogę czekać. Spróbuję się wcisnąć w kolejkę, może ktoś z litości mnie przepuści - dodaje mężczyzna.

Pacjenci przeżywają horror, stojąc w gigantycznych kolejkach. Czyja to wina? - Co roku odnawiamy kontakty ze szpitalami, ale kierownicy poradni specjalistycznych decydują o tym, czy będą kolejki czy nie. Pierwszeństwo do specjalistów zawsze mają osoby z zagrożeniem życia - tłumaczy, zrzucając odpowiedzialność na innych Andrzej Troszyński (68 l.) z biura prasowego Narodowego Funduszu Zdrowia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki