- Niewątpliwie byłaby to bardzo trudna logistycznie operacja - przyznaje w rozmowie z "Super Expressem" gen. Roman Polko, współtwórca jednostki specjalnej GROM. Po deklaracjach ministrów Piotra Glińskiego, Mateusza Morawieckiego i Bartosza Kownackiego, którzy chcieliby wyburzenia Pałacu Kultury, sprawdzamy, jak byłoby to możliwe technicznie.
Do wyburzenia i wywiezienia byłyby solidne mury, które tworzą dziś 800 tys. m sześc. kubatury Pałacu Kultury i Nauki.
- Potrzeba byłoby ton, nie kilogramów, ładunków wybuchowych, raczej innych niż trotyl. Przy trotylu fala uderzeniowa jest zbyt duża, powypadałyby szyby w sąsiednich budynkach - mówi nam gen. Roman Polko.
Po wyburzeniu z samych 40 mln cegieł i 26 tys. ton stali (tyle użyto do budowy PKiN) powstałoby szacunkowo co najmniej 280 tys. ton gruzu. W praktyce na pewno byłoby go więcej. Jak to wywieźć z centrum miasta? Najprościej ciężarówkami. Eksperci od wyburzania budynków szacują, że 6-tonowe ciężarówki musiałyby kursować min. 50 tys. razy w tę i z powrotem.
Trudno jest zburzyć dziś PKiN z powodów nie tylko technicznych, lecz także formalnych. Pałac od 2007 r. mimo ówczesnego sprzeciwu wielu architektów i urbanistów, jest wpisany do rejestru zabytków (musiałby więc ktoś go stamtąd wyrejestrować) i wyburzenie wymagałoby zgody właściciela, czyli prezydenta Warszawy. Dziś takiej zgody nie ma i nie będzie. Ale po przyszłorocznych wyborach samorządowych, kto wie.