Pruszków. Zabił matkę, później babcię? Marcin Z. znowu na ławie oskarżonych
− Nie rozumiem dlaczego sąd nie zdecydował się połączyć tych spraw − dziwił się w rozmowie z dziennikarzem „Super Expressu” jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy prokurator Piotr Romaniuk, który parę minut później na sali rozpraw wniósł o skazanie oskarżonego Marcina Z. na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo swojej mamy – Beaty G.
Do dramatu, do którego ponownie wracamy, doszło 29 lutego 2020 roku. W mieszkaniu przy ul. Lipowej w Pruszkowie od miesiąca trwała libacja alkoholowa. Marcin pił razem z matką. Feralnego dnia do mieszkania po godzinie 14 wrócił partner Beaty. W domu zastał makabryczny widok. Pokój był cały we krwi. Marcin stał oparty o kanapę, a pod oknem leżały zmasakrowane zwłoki kobiety.
− Stało się nieszczęście – miał powiedzieć przybyłym na miejsce policjantom. − Nie pamiętam czy dusiłem mamę, nie pamiętam czy atakowałem ją nożem − mówił podczas przesłuchania 11 marca 2020 roku. Swoją amnezję tłumaczył ciągłym piciem alkoholu i zażywaniem środków nasennych. − Od mamy nauczyłem się regularnie przyjmować tabletki pomieszane razem z alkoholem. Ona robiła to już od około roku − tłumaczył dalej. Po aresztowaniu, nie przyznał się do winy i tak, jak cztery lata temu, w środę (21 lutego) podczas rozprawy wniósł o uniewinnienie.
Inne zdanie w tym temacie ma prokuratura, która złożyła zażalenie w sprawie śmierci Beaty G. − W sprawie najbardziej istotnym dowodem jest opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej. Biegły stwierdził rany cięte głowy, rąk i złamanie kości gnykowej, które samo nie powoduje oprócz dyskomfortu i bolesności zagrożenia dla życia. Dopiero nacisk wywierany na szyję i zaburzenie wymiany gazowej może powodować niebezpieczeństwo utraty przytomności czy zgony − tłumaczył prok. Romaniuk swoją decyzję o skazaniu oskarżonego na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok w sprawie ma zapaść już 6 marca.