Tłumaczenie 34-latki, dlaczego kierowała pod wpływem alkoholu, jest równie szokujące, jak to, co zrobiła podczas jazdy. Kobieta, jadąc seatem toledo, potrąciła pieszego na ul. Szwoleżerów i odjechał z miejsca zdarzenia. Wówczas do akcji wkroczyli mokotowscy policjanci. Szybko okazało, że to nie było jej jedyne przewinienie. 34-latka na skrzyżowaniu ulic Czerniakowskiej i Chełmskiej z impetem wjechała w tył toyoty yaris.
ZPBACZ TEŻ: Warszawa: Makabra na Bemowie. Nie żyje piesza potrącona przez autobus
- 37-latek kierujący toyotą oświadczył, że kiedy jechał w kierunku warszawskiego Wilanowa, nagle poczuł duże uderzenia w tył samochodu. Szybko się zorientował, że najechało na niego inne auto. Zatrzymał się i zobaczył srebrnego seata, który wpadł na pas zieleni. Z pojazdu wysiadła kobieta, od której wyczuł woń alkoholu. Zjechał na alejkę przy przystanku i zadzwonił na numer alarmowy - wyjaśnił podkom. Robert Koniuszy z mokotowskiej policji.
Kiedy mundurowi podeszli do uszkodzonego seta stojącego na pasie zieleni, z auta chwiejnym krokiem wyszła 34-latka. Jak podaje policja, kobieta stwierdziła, że wie, co się stało an skrzyżowaniu, ale nie może się przyznać do potrącenia pieszego na ul. Szwoleżerów, bo jej zdaniem do czegoś takiego nie doszło.
Jeszcze bardziej zaskakujące było tłumaczenie 34-latki, dlaczego wsiadła za kierownicę auta pod wpływem alkoholu.
- Tłumaczyła się, że nie piła alkoholu. Jest barmanką i wraca z pracy. Tam jedynie próbowała drinków, które przygotowywała klientom. Po badaniu alkotestem okazało się, że ta degustacja wzbogaciła jej organizm w alkohol o stężeniu około 2 promili - przekazał podkom. Robert Koniuszy.
Rozbita skoda kobiety została odholowana na parking strzeżony, a pijana 34-latka trafiła do policyjnego aresztu. Degustatorka drinków straciła już prawo jazdy. Czeka ją teraz rozprawa sądowa, podczas której może zostać skazana na 2 lata więzienia oraz bardzo wysoką grzywnę.