Wiosna to szczyt sezonu, kiedy dzieci wyjeżdżają na zielone szkoły. To dla nich nie tylko nauka, ale również wypoczynek. Taki relaks jednak słono kosztuje. - Żeby córka mogła jechać, musiałabym chyba wziąć pożyczkę w banku - żali się pani Izabela.
Niestety, w podobnej sytuacji jest wielu rodziców. Przykładowo za nocleg i wyżywienie w Szklarskiej Porębie trzeba zapłacić średnio od 35 do 50 zł dziennie. Na morzem jest jeszcze drożej. Do tego dochodzą opłaty za transport i kieszonkowe oraz ceny wejściówek na zajęcia rekreacyjne i do różnych instytucji. Opiekunowie nie są w stanie wyłożyć takich sum, stąd szkoły rezygnują z wyjazdów. Uczniów w zamian zabiera się na 2- lub 3-dniowe wycieczki, często w łączonych klasach, bo tak jest taniej. Ale to już nie to samo. Organizatorzy więc dwoją się i troją, by dzieci nie odczuły skutków drożyzny. Jeszcze niedawno jeździły na zieloną szkołę autobusem.
Teraz coraz częściej wybierana jest tania kolej, bo przez szalejące ceny benzyny autobusy są mniej opłacalne. Minus jest jednak taki, że kierunki podróży znacznie się ograniczyły.
- W mojej placówce nie ma zielonej szkoły już od kilku lat, bo jest straszna drożyzna. Wielu rodziców nie ma pieniędzy na taki wyjazd - wyjaśnia Tomasz Ziewiec (52 l.), dyrektor Szkoły Podstawowej nr 25 w Śródmieściu. - Zamiast zielonej szkoły w ciągu roku organizujemy częściej 2-dniowe wycieczki. Koszt nie przekracza 120 zł. Dzięki temu na wycieczkę jedzie cała klasa, a nie połowa, i wszystkie dzieciaki są zadowolone - dodaje Ziewiec.
Zamiast zielonej szkoły wycieczki
- Zamiast zielonej szkoły w ciągu roku organizujemy wycieczki. Koszt nie przekracza 120 zł. Dzięki temu na wycieczkę jedzie cała klasa, a nie połowa i wszystkie dzieciaki są zadowolone - tłumaczy Tomasz Ziewiec (52 l.), dyrektor Szkoły Podstawowej nr 25 w Śródmieściu