Jedną z osób, która otrzymała pomoc od stołecznych strażników miejskich była kompletnie zagubiona kobieta z dwójką dzieci i bagażami. Nikt na nią nie czekał na dworcu. Kobieta nie była również pewna w jakim mieście się znajduje.
– Gdy strażnicy miejscy zaczęli z nią rozmawiać, okazało się, że uciekła z Kijowa. Jej mąż pozostał tam i walczy w obronie miasta. Jeszcze będąc w Ukrainie rozmawiała z mieszkającym w Poznaniu bratek i informowała go o wyjeździe do Polski, jednak po przekroczeniu granicy jej telefon przestał działać – mówi st. insp. Beata Wąsowska.
Kobieta była przekonana, że jej brat po nią przyjedzie. Strażnicy miejscy natychmiast zareagowali, przygotowali kobiecie i jej dzieciom ciepły posiłek. Za pośrednictwem prywatnego telefonu skontaktowali się z jej bratem, który nie spodziewał się jej przyjazdu do Polski.
– Gdy jej brat dowiedział się, że kobieta jest już w Polsce, zdecydował się na natychmiastowy przyjazd do stolicy – dodaje Wąsowska.
Strażnicy miejscy zorganizowali kobiecie nową kartę SIM. Rodzeństwo spotkało się na dworcu kilka godzin później. A to tylko jedna z wielu podobnych historii.
Ból, smutek i łzy to w ostatnich dniach codzienność w pracy strażników miejskich. Większość uchodźców nie wymaga poważniejszej pomocy. Czasem wystarczy spokojna, pełna zrozumienia rozmowa ze strażnikami, aby uchodźcy się uspokoili, a dolegliwości ustąpiły.
Polecany artykuł: