Władze Mokotowa postanowiły zlikwidować dwa ogrody jordanowskie - przy Bytnara i Odyńca oraz dwa ogniska pracy pozaszkolnej przy Sobieskiego i Czarnomorskiej. Wszystko po to, by racjonalizować koszty. Radni i rodzice są oburzeni. Zwłaszcza z powodu Odyńca.
- Najpierw usłyszeliśmy od burmistrza, że Odyńca i Bytnara mają zostać połączone, a potem wyszło na jaw, że Bytnara zniknie w ogóle, a w miejscu Odyńca powstanie park, pod zarządem Wydziału Ochrony Środowiska - mówi Radosław Sosnowski, radny PiS na Mokotowie.
- Przecież dzieci to nie wiewiórki - dodaje.
Co więcej, to jak kończą parki, pokazuje teren sąsiadujący z jordankiem przy Odyńca, który miasto miało przyłączyć do ogrodu, a dziś... stoi na nim apartamentowiec.
Dzielnica zapewnia, że pomysł z parkiem zamiast ogrodu już zarzuciły. - Zamiast dwóch ogródków zostanie jeden, ale będzie działał na terenach przy Odyńca oraz Bytnara - mówi Jacek Dzierżanowski, rzecznik Mokotowa. Plan dzielnicy zakłada, że dyrekcja będzie zarządzać terenami z budynków przy Bytnara. Zdaniem radnych i rodziców to prosta droga do zrównania z ziemią budynku jordanka, w którym z zajęć dla małych i większych dzieci korzysta tygodniowo 150 osób. Ich rodzice, wśród nich filmowy Edi, czyli Henryk Gołębiewski (56 l.), są wściekli, bo podobnych miejsc w Warszawie jest jak na lekarstwo. - W mieście brakuje miejsc w przedszkolach, a tu zostawiamy dzieci pod doskonałą opieką. Nie można czegoś niszczyć, nie dając niczego w zamian - mówi Dariusz Wójtowicz (35 l.), tata Adasia (3,5 r.).
Dyrektor jordanka przy Odyńca Ewa Boguta (52 l.), która założyła ogród w 1996 roku, nie wierzy w plan połączenia dwóch ogrodów. - Zarządzanie tak dużym terenem to ogromna odpowiedzialność za przebywające tu dzieci, nie można tego robić na odległość - mówi. Liczy, że władze dzielnicy zmienią zdanie. Likwidacja ogrodu przy Bytnara i ognisk pracy pozaszkolnej została już przegłosowana. Sprawa jordanka przy Odyńca ma wrócić na najbliższej sesji.