Warszawa. Nie żyje lekarz z Ursynowa. Robert miał 54 lata
Jak udało się ustalić dziennikarzom portalu „haloursynow.pl”, 54-letni Robert w poniedziałek, 19 czerwca dostał ataku serca. Tego dnia przyszedł wcześnie do pracy. W pewnej chwili miał się źle poczuć – w jego gabinecie, oprócz ciała, odnaleziono rozsypane tabletki i rozlaną wodę.
Leżącego na ziemi mężczyznę odnalazł jeden z pacjentów. Pomimo szybkiej akcji ratunkowej i przyjeździe na miejsce ratowników medycznych, doktora Roberta nie udało się uratować.
W sieci internauci niemalże natychmiast zaczęli wspominać jego pracę i to, jakim był człowiekiem. – Nie mogę uwierzyć! Człowiek o ogromnym sercu i wielkiej empatii. Zawsze pogodny i uśmiechnięty. Po przekroczeniu progu gabinetu nigdy nie czułam się jak intruz, zawsze wysłuchana i zaopiekowana. Ogromna strata – napisała Grażyna.
– Lekarz, kolega z pracy. Leczył całą moją rodzinę. Nie mogę w to uwierzyć. Ogromny żal. Za wcześnie! – dodała inna internautka.
– Wielki żal, świetny lekarz, oddany swojej pracy, pacjentom. Lekarz mojej mamy! Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Wyrazy współczucia dla rodziny. Jeszcze rano dzisiaj wspominałam do mamci, że do pana doktora na konsultację trzeba zapisać się – wspomina pani Ela.
Robert († 54 l.) był lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej. Ukończył Akademię Medyczną w Szczecinie. Z przychodnią przy ul. Romera był związany od 1994 roku.
Jak twierdził on sam, dla niego liczył się pacjent. – Dla mnie najważniejsze jest to, żeby pacjent wyszedł z gabinetu zadowolony, wiedząc, że ktoś się nim interesuje. Mamy mało czasu na każdego pacjenta. Zauważyłem, że do przychodni przychodzą nasi pacjenci od specjalistów z prośbą o wyjaśnienie zaleconego leczenia. Brakuje nam czasu na potraktowanie pacjenta jak człowieka. Wszyscy koledzy chyba to potwierdzą, że pamiętamy jego jednostkę chorobową, a nie imię i nazwisko. I tu jest chyba największy problem do przezwyciężenia przez medycyną – mówił Robert w wywiadzie dla „Zdrowia Ursynowa”.
Polecany artykuł: