Niebezpieczne przejście dla pieszych znajduje się tuż obok przystanku autobusowego. Codziennie rano piesi muszą tam stać i czekać zanim przejadą rozpędzone samochody, bo żaden z kierowców nie chce się zatrzymać. - To jest paranoja! Urzędnicy powinni coś z tym zrobić.
Bo jeżeli nic się nie zmieni ktoś w końcu zginie- grzmi pan Dariusz. W najgorszej sytuacji są małe dzieci, wracające ze szkoły do domu. -Wychodzimy po nasze pociechy na przystanek, bo boją się przechodzić przez jezdnie. Już raz na tym przejściu auto zabiłoby mi córkę.
Mój partner w ostatniej chwili ją uratował -mówi Magdalena Jaśkiewicz, mama Lenki(8l.) Niebezpieczną sytuacje miał też syn pana Bartosza. - Wysiadł na przystanku i chciał przejść na drugą stronę. Nagle jakiś szaleniec zaczął wyprzedzać autobus. Kierowca dosłownie w ostatniej chwili przyhamował i zatrzymał się przed samymi pasami.
Syn przyszedł do domu blady i przerażony - opowiada pan Bartosz. Jak się okazuje niedaleko przejścia grozy jest zamontowana kamera. Ale nie działa, bo urzędnicy nie mają pieniędzy na jej naprawę. Sprawa została zgłoszona do urzędu, na policje i straż miejską. Reakcji brak.
- Zgłaszaliśmy sprawę, ale władza nie widzi problemu- mówi mieszkańcy wsi. Czy ktoś musi zginąć, żeby odpowiednie służby zareagowały i zajęły się bezpieczeństwem na tym odcinku drogi? Wystarczy chwila i tragedia gotowa.