Warszawiacy mają dość
Pandemia koronawirusa wszystkim daje się we znaki. Przetrwania trudnego czasu nie ułatwiają rygorystyczne obostrzenia wprowadzone przez rząd. Właściciele lokali gastronomicznych są na skraju bankructwa. Wszystko przez to, że ich biznesy powinny zdaniem władz nadal pozostać zamknięte. Przedsiębiorcy mają dość ograniczania ich działalności i za wszelką cenę chcą walczyć o swój biznes. Ponieważ rząd nawet nie zapowiada, kiedy planuje zezwolić na działanie lokali gastronomicznych w ich pełnym zakresie, właściciele knajp biorą sprawy w swoje ręce. Głośny sprzeciw przedsiębiorców można zauważyć w całej Polsce. Właściciele lokali gastronomicznych podkreślają, że decyzje rządu prowadzą ich do bankructwa i pozbawiają pieniędzy na życie. W związku z tym postanowili zaryzykować ewentualne wysokie kary i mimo zakazów otworzyć się na klientów. Akcja #otwieraMY miała rozpocząć się 18 stycznia.
Nielegalna impreza
Wśród "nielegalnie" otwieranych lokali znalazł się warszawski pub. Ten otworzył się na spragnionych rozrywki mieszkańców stolicy już w weekend. W środku było można zobaczyć tłumy gości. Kilkadziesiąt osób bawiło się na nielegalnej imprezie w centrum miasta. Na filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych można zobaczyć radośnie bawiących się warszawiaków. Niestety, tylko nieliczni mieli usta i nos zakryte maseczkami. Huczna impreza trwała do późnych godzin nocnych. Widać, że młodym ludziom brakuje spotkań towarzyskich i tęsknią za normalnością.
Filmik z imprezy można obejrzeć poniżej. UWAGA! Film zawiera liczne wulgaryzmy. Może być nieodpowiedni dla osób poniżej 18. roku życia.
Interweniował sanepid
Jak udało się ustalić dziennikarzom "Super Expressu", podczas nielegalnej imprezy interweniował sanepid w asyście stołecznej policji. - Asystowaliśmy tylko na wypadek, gdyby nasza interwencja była potrzebna - przekazał podinsp. Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji. Jak przekazał policjant, w lokalu faktycznie przebywało dużo osób, były też robione warsztaty kulinarne zapowiadane na Facebooku. - Pracownicy sanepidu sporządzili stosowną dokumentację i opuścili lokal - wyjaśnił podinsp. Szumiata.
Polecany artykuł: