Parkowanie w Polsce jest coraz droższe i coraz bardziej uciążliwe. Godzina parkowania w Warszawie to koszt już 4 złotych 50 groszy, w Krakowie trzeba zapłacić 4 złote, w Szczecinie − 3 złote 60 groszy, a w Poznaniu, w Śródmiejskiej Strefie Płatnego Parkowania Centrum, aż 7 złoty.
W wielu miastach parkometry są już wszędzie, a brak opłaty za pozostawienie samochodu w strefie, nawet na kilka minut, może skończyć się wysoką karą. Dlatego też coraz więcej osób zaczyna zastanawiać się, czy nie warto byłoby wprowadzić do Polski rozwiązań znanych z innych krajów, które mogłyby zredukować stres związany z parkowaniem.
Jednym z takich pomysłów jest przycisk "bułka", który działa na Zachodzie. System ten daje kierowcy 15 minut darmowego parkowania, by mógł załatwić drobne sprawy, jak np. szybkie zakupy. To proste, ale skuteczne rozwiązanie, które może przyczynić się do ułatwienia codziennych obowiązków. Po upływie określonego czasu kierowca i tak musi uiścić opłatę, bo jej brak wiąże się z mandatem.
Czy takie rozwiązanie ma sens? Zapytaliśmy o to Zarząd Dróg Miejskich
W Polsce temat parkowania bez wątpienia staje się coraz bardziej palący. Ceny za parkowanie rosną, a w niektórych miastach wprowadza się drastyczne zmiany, jak np. płatności wyłącznie bezgotówkowe. A taki rozwój sytuacji budzi wątpliwości, zwłaszcza wśród seniorów, którzy nadal preferują płacenie gotówką.
Czy system "bułki" miałby sens w Warszawie? Zapytaliśmy o to Jakuba Dybalskiego, rzecznika prasowego Zarządu Dróg Miejskich.
– To wymagałoby zmiany uchwały o SPPN. Nie kojarzę, żeby kiedykolwiek na poważnie to rozważano. Wprowadzenie darmowego czasu postoju całkowicie zmieniłoby mechanizm działania strefy. Jej sens polega na tym, że płaci się za postój, dzięki temu na miejscach postojowych jest rotacja i łatwiej można znaleźć wolne miejsce. Gdyby za postój nie trzeba było płacić, rotacja byłaby mniejsza i trudniej byłoby znaleźć miejsce do parkowania – słyszymy. A jakie jest wasze zdanie?