Na ławę oskarżonych zawiodły ich wydarzenia z czerwca 2012 roku, gdy jadących zygzakiem dwoma samochodami mężczyzn zatrzymała policja. Nie pomogły tłumaczenia, odmowa dmuchania w alkomat i rzekome groźby pozbawienia mundurowych stanowiska - Sławomir M. i Marian O. trafili na badanie krwi, potem na komendę, a wczoraj po raz kolejny przed oblicze sądu.
Nie składali zeznań, za to z uwagą słuchali relacji świadków. Tym razem dyżurnych policjantów z Nieporętu i Legionowa, z komendantem nieporęckiej policji Grzegorzem Napiórkowskim (42 l.) na czele. Sąd najbardziej interesowało to, co stało się z fiolkami z krwią samorządowców pobraną tuż po zdarzeniu, które w tajemniczych okolicznościach zniknęły. Dostęp mieli do nich dyżurni oraz komendant, który zawiózł je do komendy w Legionowie. Sędzia Anna Szeląg zapytała go wprost, czy to on podmienił próbki. - Nie, nie podmieniłem - zapewnił komendant Napiórkowski. Kto to zrobił, nadal nie wiadomo.