Atrapa pocisku leżała przed wejściem do klatki schodowej 1 stycznia. Mieszkańcy, którzy wchodzili do bloku zwrócili uwagę na napis "goodbye". Natychmiast zadzwonili po służby, które zarządziły ewakuację.
- Patrol był na miejscu już po kilku minutach. Zabezpieczono teren. W takich sytuacjach nigdy nie wiadomo czym może być taki przedmiot. Strażnicy musieli wydać polecenie osobom postronnym, aby odeszły na bezpieczną odległość. Dopiero wtedy przystąpili do oględzin bombowego podrzutka - poinformował Jerzy Jabraszko ze stołecznej Straży Miejskiej.
Szybko okazało się, że pocisk nie był prawdziwy. Policjanci którzy przyjechali na miejsce, ustalą kto i dlaczego podłożył go w klatce schodowej.