Nowe fakty w sprawie procesu o śmierć 4-latka pod tramwajem. Obrona chce przeprowadzenia eksperymentu!
We wtorek (18 czerwca) w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Pragi-Północ odbyła się kolejna rozprawa, w której na ławie zasiada Robert S. - motorniczy oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci 4-letniego chłopca. Jak ustalili śledczy, S. miał w chwili wypadku korzystać z telefonu. Jednak obrona twierdzi, że to nie to zadecydowało o śmierci dziecka.
Tego dnia na świadka został wezwany m.in. motorniczy z 30-letnim stażem. Z jego zeznań wynikało, że widoczność w tramwajach starego typu jest mocno ograniczona, gdy pasażer wysiada tylnymi drzwiami drugiego wagonu. Taka sytuacja miała miejsce w dniu wypadku, gdy babcia opuszczała z wnuczkiem pojazd na przystanku PIMOT. Tramwajarz wyjaśnił też, że w wagonach umieszczone są naklejki, które zalecają starszym pasażerom korzystanie wyłącznie z drzwi środkowych. Obrońca motorniczego przekonuje, że winna tragedii może być przestarzała konstrukcja tramwaju. W tym celu złożył do sądu wniosek o przeprowadzenie eksperymentu. - Dla wyjaśnienia przebiegu wypadku ważne jest, aby sprawdzić, jak zachowanie uczestników zdarzenia wpływało na jego przebieg, a także czy i jak konstrukcja i stan wagonów przyczynił się do tej tragedii. Dlatego zwróciłem się jako obrońca do prokuratury, a następnie Sądu o rozważenie możliwości przeprowadzenia eksperymentu. Eksperyment ten polegałby na tym, aby za pomocom tych samych wagonów, w tym samym miejscu, odwzorować możliwe wersje zdarzeń i zobaczyć, jak będący na miejscu uczestnicy mogli się zachować - wyjaśnił nam mec. Robert Ofiara.
Jeśli sąd wyrazi zgodę, to podczas eksperymentu sprawdzony zostanie też mechanizm bezpieczeństwa drzwi. To tzw. mechanizm rewersowy, który powinien zadziałać, jeśli między skrzydłami zamykającego się wejścia do wagonu znajdzie się przeszkoda. - Jeśli Sąd zdecyduje się na przeprowadzenie eksperymentu, jednym z istotnych jego elementów powinno być sprawdzenie tego, jak działają drzwi i czy mechanizm bezpieczeństwa zapobiegający przytrzaśnięciu zadziałał - wyjaśnia adwokat.
Śmierć 4-latka pod trawmwajem. Prowakacja "Super Expressu"
Podobny eksperyment przeprowadziliśmy dwa lata temu. Tydzień po tragedii reporterka „Super Expressu” Eliza Makowska wsiadła do tramwaju typu Konstal 105a tylnymi drzwiami. W chwili, gdy się zamykały, włożyła między ich skrzydła torebkę. Drzwi wagonu zamknęły się mimo napotkanej przeszkody, nie uruchomiła się też blokada jazdy w tramwaju. Pojazd odjechał, a motorniczy niczego nie zauważył.