Patryk B. po dokonaniu makabrycznej zbrodni zachowywał się tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Chodził po osiedlu i przyglądał się uważnie trwającym poszukiwaniom. Zabójca cały czas mylił tropy i próbował odwrócić od siebie uwagę. W trakcie poszukiwań, udawał niewiniątko i zarzekał się, że nie wie co się stało z Kornelią. Mężczyzna w ogóle nie przejął się tym co zrobił. I nawet się z tym nie krył. Kiedy Kornelię poszukiwała cała Polska, bawił się dobrze ze swoją dziewczyną, wspólniczką. Bandzior zamieszczał też posty na swoim profilu, w których z jednej strony chciał odwrócić od siebie uwagę, a z drugiej dawał do zrozumienia, że może mieć coś wspólnego ze zniknięciem dziewczyny. - „Chcę do pracy, ale mówią, że karany, jakiś dziwny, wychudzony i naćpany. Będę sam sobie panem i znowu popłynę pod prąd legalnym kanałem. Wykorzystam uliczną mądrość, mówię dość życiu na przypale. Już mnie tępy gadzie nigdy nie zobaczysz w kryminale” – napisał.
Nikt jednak tych tekstów nie brał do siebie. Tymczasem skrywały one okrutną prawdę, która dopiero jakiś czas temu wyszła na jaw. Okazało się, że to właśnie Patryk B. i Martyna S. zwabili do Konstancina Kornelię, a potem ją zamordowali. Dziewczyna najpierw dostała kilka strzałów z broni pneumatycznej. Potem zabójca jeszcze ją przyduszał, by upewnić się, że nie żyje. Na koniec ciało ukryli w lesie w płytkim dole.