Tylko czekać aż ta zabawa skończy się tragedią! Paweł G. i Paweł M. mają teraz po 15 lat. Jednak "strażakami" są już od ponad roku. Mimo że przepisy tego zabraniają, wyjeżdżają do akcji gaśniczych i działają przy zabezpieczeniach np. wałów przeciwpowodziowych. Doskonale wiedzą, że są za młodzi, żeby gasić pożary.
- Niby trzeba mieć 18 lat i jakiś kurs, ale tu każdy przymyka na to oko - wyznał szczerze Paweł G. - Jak zawyje syrena, to biegniemy do strażnicy, wsiadamy do wozu i jedziemy gasić - dodał z uśmiechem chłopak.
Trudno się dziwić, że dla dzieci jazda wozem i obsługa urządzeń gaśniczych to świetna zabawa.
Jednak zawodowi strażacy pukają się w głowy.
- Strażak musi być pełnoletni i musi mieć skończony podstawowy kurs. Inaczej to po prostu ryzykowanie życia swojego i kolegów - nie ma wątpliwości młodszy brygadier Mariusz Torbus (47 l.) z Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Dworze. - Dla dzieci są młodzieżowe drużyny straży, które zajmują np. czyszczeniem wozów - dodaje.
Jak to możliwe, że choć wszyscy wiedzą, że to igranie z ludzkim życiem, to jednak 15-latkowie wyjeż-dżają do pożarów?
- Może faktycznie raz czy dwa pojechali na akcję. Ale jak nie ma ludzi, to kto ma jeździć? - wyznał bezmyślnie naczelnik OSP Andrzej Pieniący (57 l.).
To niedopuszczalne!
Młodszy brygadier Mariusz Torbus (47 l.):
- To zupełny brak odpowiedzialności. Osoby poniżej 18. roku życia i bez ukończonego kursu nie mogą w żadnym wypadku brać udziału w akcjach prowadzonych przez ochotniczą straż pożarną. Dzieci mogą jedynie zapisać się do młodzieżowej drużyny, która zajmuje się między innymi czyszczeniem wozów.