Szczyt głupoty. Grzegorz B. (26 l.) wraz z kumplem Marcinem (24 l.) kupili sobie fiata punto na złomowisku. Mężczyźni wsiedli do wozu i rozpoczęli rajd ulicami Nowego Dworu Mazowieckiego. Na ul. Bohaterów Modlina, tuż przy skrzyżowaniu z ul. Chemików, siedzący za kierownicą 26-latek stracił panowanie nad wozem. Auto przeleciało przez skrzyżowanie, trawnik, ogrodzenie budynku i wbiło się w ustawioną przy ścianie domu przybudówkę.
- Usłyszałem potworny huk i wybiegłem na zewnątrz. Auto stało w moim ogródku, a kierowca nadal był w środku. Wyciągnąłem go, bo nie był w stanie sam się wydostać - relacjonuje pan Zdzisław, mieszkaniec domu komunalnego, w który wbił się samochód.
Po chwili na miejsce przyjechały karetki i policyjne radiowozy. Grzegorz B. od razu przyznał się, że to on siedział za kółkiem i że wcześniej pił alkohol.
- Wypiłem jedno piwo, ale trochę wczorajszy jestem - tłumaczył policjantom sprawca wypadku. Badanie alkomatem wykazało u Grzegorza W. 0,8 promila alkoholu w organizmie. Uprawnień do kierowania samochodami jeszcze nie posiada, ponieważ dopiero chodził na kurs nauki jazdy - wyjaśnia aspirant Iwona Jurkiewicz z policji w Nowym Dworze.
Na szpitalnym łóżku do Grzegorza B. dotarło, co zrobił. - Gdybym mógł, to sam bym poszedł i pomógł tym ludziom naprawić straty. Jest mi wstyd i bardzo przepraszam za to, co się stało - kajał się pijany kierowca.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", samochód, który męż-czyźni kupili zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej na złomowisku, nie miał ważnych badań i nie powinien nigdy wyjechać na ulicę.