31-letni Łukasz B. jest znany na Targówku. To bardzo nerwowy typ i nie potrzeba mu wiele, żeby zwyzywać sąsiada lub wymachiwać komuś nożem. Często chodzi pijany.
W lutym samotnie pił piwo na klatce schodowej i zaczepiał wszystkie napotkane osoby. Kiedy przyjechała policja zaczął wyzywać i szarpać funkcjonariuszy. W ostatnich tygodniach wiele razy pijany biegał po osiedlu wymachując nożem. Czasami do kogoś podbiegał, ale na szczęście przechodnie w porę uciekali.
We wtorek po południu pojawił się przy ulicy Wysockiego. Najpierw z daleka wykrzykiwał różne wyzwiska do przypadkowo spotkanej kobiety, następnie zniszczył lusterko w zaparkowanym aucie. Chwilę później wyciągnął nóż i podleciał do niej, chciał ją dźgnąć. Pani Iza w ostatniej chwili schowała się w pobliskim biurze. Nożownika zatrzymali jej koledzy.
Mężczyzna usłyszał zarzuty kierowania gróźb karalnych i zniszczenia mienia. W środę został puszczony wolno. Kilka godzin po tym, znowu chwycił za nóż i chodził po ulicy. Według relacji świadków wymachiwał nim przed nosami przechodniów i wyzywał ich. - Mężczyzna prewencyjnie został zatrzymany i przewieziony na izbę wytrzeźwień. Jednak za to, co zrobił nie usłyszał zarzutów – przyznaje Paulina Onyszko z policji na Targówku.
Jak dodaje, ściganie takich osób rozpoczyna się po oficjalnym zgłoszeniu osób, które czują się zagrożone takim zachowaniem. Policja przyznaje, że dopóki nie dotrze do nich oficjalne zgłoszenie – tak jak we wtorek – to nie mogą nic zrobić. Mieszkańcy są oburzeni, bo ich zdaniem prędzej czy później.