Aktywistka dostaje pogróżki
Aktywistka opublikowała w poniedziałek (16 maja) post w mediach społecznościowych, w którym wyjaśnia, że zaraz po incydencie zaczęła otrzymywać liczne pogróżki. - Rosjanie okazali się być gotowi zabijać za ambasadora oblanego barszczem. Dostaję tysiące wiadomości z pogróżkami. W życiu nie widziałam tak zmasowanego ataku – napisała przerażona Iryna.
Jak wyjaśnia, jej dane zostały publikowane w rosyjskich mediach społecznościowych. Od tamtej pory Rosjanie grożą jej śmiercią. - Dzwonią co trzy minuty z nieznanego numeru, e-mail przychodzi co minutę, telefon jest bezużyteczny – wyjaśnia ofiara zmasowanego ataku.
Przeczytaj też: Ambasador Rosji oblany "krwią" na cmentarzu. Awantura w Warszawie na Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich
Złożyła już zawiadomienie do polskiej policji. Jak twierdzi, musiała wyjechać z Warszawy pod ochroną, bo bała się o swoje życie. - Nigdy nie myślałam, że będę musiała uciekać dwa razy - posumowała Ukrainka.
Skandal na cmentarzu
O ukraińskiej dziennikarce i aktywistce Irynie Zemlyanej zrobiło się głośno 9 maja. Pod Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie doszło do głośnego incydentu. Ambasador Rosji Siergiej Andriejew próbował wraz z delegacją złożyć kwiaty pod pomnikiem poległych żołnierzy Armii Czerwonej, został przez Irynę oblany czerwoną cieczą. Zdjęcia z tego incydentu obiegły cały świat.