Sześcioletni Adaś Jurko z najlepszym wynikiem zdał testy do wymarzonej sportowej podstawówki na Pradze-Południe. Jego rodzice nie muszą się więc martwić o miejsce dla niego w pierwszej klasie. Takiego komfortu nie mają jednak rodzice blisko 2 tysięcy maluchów w stolicy, które na pierwszym etapie rekrutacji nie dostały się do wybranych szkół. Nawet niektóre rejonówki odmawiały przyjęcia uczniów do pierwszej klasy. Tak było np. w Wilanowie w szkole przy ul. Gubinowskiej czy przy ul. Staffa na Bielanach. - Szkoły najwyraźniej źle oszacowały liczby uczniów. I dlatego niektórych system nie zakwalifikował. Ale nie trzeba się denerwować, wszystkie sześciolatki i siedmiolatki muszą od września pójść do szkoły i tak będzie. Miejsce dla ucznia w szkole rejonowej musi się znaleźć! Dyrektor nie może odmówić przyjęcia dziecka z rejonu - zapewnia Katarzyna Pienkowska z biura prasowego Ratusza.
Urzędnicy nie potrafią wyjaśnić, dlaczego niektóre szkoły odmawiały przyjęcia nawet dzieci z rejonu. - W takiej sytuacji należy po prostu jak najszybciej pójść do placówki i złożyć odpowiednie pismo - radzi Katarzyna Pienkowska. W innej sytuacji są dzieci, które nie dostały się do innej szkoły niż rejonowa. Mogą teraz zrezygnować z walki o upatrzoną placówkę i zgłosić się do rejonowej, ale mogą też czekać, czy za kilka tygodni nie zwolnią się miejsca, i startować znów do placówki poza dzielnicą. - Rejonowe szkoły muszą znaleźć miejsca także dla tych osób, które zgłoszą się tuż przed 1 września - tłumaczą urzędnicy. To niestety powoduje, że niektóre szkoły, np. na Gocławiu, w Wilanowie, na Białołęce czy Bemowie, będą przepełnione. Szkoła przy ul. Umińskiego na Pradze przewiduje zorganizowanie aż 14 klas pierwszych. Podstawówka przy ul. Strumykowej na Białołęce będzie musiała otworzyć ich aż 16! Zgodnie z przepisami klasa może liczyć maksymalnie 25 uczniów, ale rodzice już obawiają się, że będą liczniejsze.