Pracownik fundacji dla zwierząt skopał psa
Fundacja Ochrony Zwierząt Chata Zwierzaka - według swoich deklaracji - ma pod opieką 46 psów i 50 kotów. Prowadzi zbiórki na bieżące utrzymanie swojego ośrodka, apeluje o oddawanie na jego rzecz 1,5 proc. a wcześniej w ogólnopolskiej zrzutce zebrała ponad 330 tys. zł na zakup swojej siedziby w okolicach Ostrowi Mazowieckiej.
"Jesteśmy jedyną w Polsce zarejestrowaną Fundacją prowadzącą Dom, w którym zwierzęta – psy i koty – żyją wspólnie, bez krat boksów czy betonu, w zgodzie traktując Fundację jak swoje miejsce na Ziemi" - można przeczytać na stronie internetowej Chaty Zwierzaka.
Nieprawidłowości w fundacji "Chata Zwierzaka"
Centralne Biuro Ochrony Praw Zwierząt twierdzi, że pierwsze sygnały o nieprawidłowościach w tej fundacji otrzymało w październiku 2022 roku.
"Dotarł do nas film, na którym nieznany nam jeszcze mężczyzna kopie psa" - opowiedziała Monika Orlińska z CBOPZ. Dodała, że sprawę przekazano do Prokuratury Rejonowej w Ostrowi Mazowieckiej. Mężczyznę służby zidentyfikowały jako zasiadającego we władzach fundacji Chata Zwierzaka Pawła D.
Do Sądu Rejonowego trafił wówczas akt oskarżenia i w trybie nakazowym zapadł wyrok. "Tryb nakazowy oznacza, że wina oskarżonego była bezdyskusyjna" - mówi Orlińska.
"Jednocześnie jednak wyrok jest absurdalnie niski. Nie wiem nawet, jak skomentować fakt, że sąd nakazał również wpłacić nawiązkę w wysokości tysiąca złotych na rzecz fundacji, w radzie której zasiada Paweł D. To przecież niemal tak, jakby wpłacił te pieniądze sam sobie" - dodaje.
Prezes Chaty Zwierzaka Iwona Gabor tłumaczy, że tego dnia w jej siedzibie wydarzyła się tragedia. Grupa psów, w tym suka w typie owczarka środkowoazjatyckiego, została wpuszczona przez pracownicę do pomieszczenia, w którym była starsza jamniczka.
"Azjatka złapała suczkę zębami wpół. Ze względu na dużą różnice wielkości ugryzienie było śmiertelne, na ratunek było za późno" - przekazała w oświadczeniu Gabor. "Paweł pierwszy raz w życiu zetknął się z sytuacją, kiedy pies stracił życie w taki sposób i zareagował w afekcie" - napisała o sytuacji uwiecznionej na pierwszym filmie, kiedy mężczyzna kopie Azjatkę.
Prezes Gabor podkreśliła, że sprawą zajął się sąd, nakładając karę grzywny "w mniemaniu sądu adekwatną do zarzucanego czynu".
Centralne Biuro Ochrony Praw Zwierząt postanowiło jednak zgłosić sprzeciw wobec wyroku nakazowego i wnioskować o status oskarżyciela posiłkowego.
"To absolutny skandal, aby osoba mieniąca się obrońcą zwierząt obchodziła się z nimi w ten sposób. Jak możemy oczekiwać humanitarnego traktowania zwierząt od kogokolwiek, myśliwych, hodowców, czy pracowników rzeźni, skoro w naszym własnym środowisku niektórzy mają zwierzęta za nic" - podkreśliła Orlińska. Dodając, że Paweł D. wciąż zasiada we władzach fundacji, a po nagłośnieniu sprawy do CBOPZ dotarły kolejne doniesienia o niewłaściwym traktowaniu przez niego zwierząt.
Do części z nich dołączone były zapisy z monitoringu. Zdaniem Orlińskiej wykluczają one, by mogło chodzić o jednorazowy incydent.
"Na kolejnym filmie widać tego samego mężczyznę, który zaczyna szarpać psa, a następnie bić go. Zupełnie bez przyczyny, jakby chciał się wyładować na bezbronnym zwierzęciu. Na innym zaś ciska wiekową suczką przez drzwi poprawiając kopniakiem" - relacjonuje Orlińska.
Podkreśla, że jej organizacja jest zdeterminowana, by na drodze prawnej dochodzić sprawiedliwości dla zwierząt. Apeluje też również o zgłaszanie się osób, które były świadkami podobnych zdarzeń.
Iwona Gabor ze swojej działalności nie zamierza rezygnować, mimo - jak to określa - hejtu. "Dla zwierząt zrezygnowałam z kariery zawodowej, rodziny, życia osobistego. Ale nigdy nie żałowałam. Teraz też się nie poddam. Bo wiem, że zwierzęta mnie potrzebują" - napisała.
Polecany artykuł: