- Najchętniej wymazałabym ostatnie wakacje z pamięci - opowiada Ewa Piertusińska (42 l.), mama Mariusza. Po wypadku nad wodą nieprzytomnego chłopca z ledwo wyczuwalnymi reakcjami życiowymi przyjął szpital przy Niekłańskiej, potem odesłano go do szpitala do Raciąża. Tam rodzinie zaproponowano hospicjum. Na szczęście chłopiec trafił do Kliniki Budzik.
Zobacz: Warszawa: nie wierzą urzędnikom
- Gdy pani profesor z Budzika wzięła mojego syna pod opiekę i powiedziała "będzie dobrze", wstąpiła w nas nowa nadzieja - opowiada mama Mariusza ze łzami w oczach.
Chłopiec, gdy trafił do kliniki, ważył niecałe 40 kg, otrzymał 6 punktów GCS, to minimum, które trzeba spełnić, aby zostać zakwalifikowanym. Przeszedł intensywną rehabilitację i obudził się 7 października. Wciąż jest rehabilitowany, dlatego na razie nie wraca do domu.Lekarze i rehabilitanci powtarzają, że chłopiec miał dużo szczęścia. - Działamy od roku, mieliśmy już 13 wybudzeń, Mariusz wybudził się wyjątkowo szybko. Dziś świetnie sobie radzi, jesteśmy z niego dumni. Musi jeszcze dużo pracować, ale z każdym dniem widać postępy - opowiada jego fizjoterapeuta Maciej Kopciński (26 l.).
- Wypiszą mnie w moje urodziny, 7 listopada - uśmiecha się Mariusz.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail