Jeżeli nie zapadną szybkie decyzje, nabór do przedszkola się nie odbędzie. Dla rodziców to prawdziwy dramat, ponieważ ich pociechy nie będą miały gdzie się podziać.
- Musimy walczyć o dobro naszych dzieci - mówi Grzegorz Domżała (38 l.), który w "Wesołym Pędzelku" ma dwóch synków, 3- i 5-latka. - W naszej dzielnicy z przedszkolami jest prawdziwy dramat. Co zrobię z synkami? - pyta zdenerwowany.
Mieszkańcy Białołęki przyszli do urzędu dzielnicy, aby przypomnieć urzędnikom o losie przedszkola i zaapelować o pomoc. Padł na nich blady strach, ponieważ Polfa tylko do końca miesiąca zdecydowała się czekać na decyzję o zakupie przedszkola przez dzielnicę.
- Dzieci to tacy sami mieszkańcy jak dorośli - zapewnia zastępca burmistrza Białołęki Piotr Smoczyński (55 l.). - Chcemy jak najlepiej zadbać o ich potrzeby. Mamy umowę ustną z Polfą na użytkowanie przedszkola do końca roku - mówi.
Deklaruje, że dzielnica Białołęka chce kupić działkę od Polfy i ma na nią pieniądze. Czeka jednak, aż firma ureguluje sprawy prawne dotyczące terenu.
Tłum rodziców jednak w ustne obietnice nie dowierza. - My musimy mieć konkrety - denerwują się rodzice przedszkolaków. - Przedszkole naszych dzieci musi istnieć! - apelują.
W sprawę włączył się już wiceprezydent stolicy Włodzimierz Paszyński (57 l.), który obiecał rodzicom pomoc.