- Co się dzieje w szpitalu w Międzylesiu? Mój syn ma znów odwołaną operację serca! - pytali się w internecie rodzice małych pacjentów.
Dziś od rana pielęgniarki mają zacząć strajk. Generalny. Do odwołania. Chcą wymusić wyższe wynagrodzenia i mniejszy zakres obowiązków.
Sale w CZD pustoszały więc w poniedziałek w trybie awaryjnym. - Nie mogę powiedzieć z jakiego powodu. Dostaliśmy tylko polecenie od dyrekcji, żeby przenieść pacjentów do innych szpitali - słyszymy na oddziale gastroenterologii. Rzecznik CZD zapewnia jednak, że "żadnej ewakuacji pacjentów nie ma". Bardziej rozmowni są natomiast rodzice małych pacjentów.
- Pielęgniarki informowały nas, że od jutra może być strajk. Proponowano nam przenosiny na Niekłańską, ale wracamy do Bydgoszczy, gdzie dziecko było wcześniej, bo nie wiadomo, co tu się będzie dalej działo - mówi "Super Expressowi" pełna obaw mama jednej z pacjentek. Spakowane, z walizkami czekały na przenosiny. Maja Wojtyniak (8 l.) była wczoraj jedną z ostatnich pacjentek na gastroenterologii. - Jutro wychodzimy, więc strajk nas nie dotknie. Ale smutne jest to, że pielęgniarki w ten sposób walczą o podwyżki - mówi mama Majki, Małgorzata Wojtyniak (34 l.).
Rzecznik Centrum Zdrowia Dziecka nie chciała wczoraj powiedzieć, ile dzieci wywieziono do innych placówek i ile oddziałów obejmie strajk. Dziś od rana mają się toczyć ostatnie negocjacje związków zawodowych pielęgniarek z dyrekcją CZD. Zaczną się jednak... dwie godziny po rozpoczęciu strajku. Z pisma pielęgniarek do szefostwa placówki wynika, że strajk ma sie rozpocząć we wtorek o godz. 7 i nie obejmie tylko trzech oddziałów, w tym intensywnej terapii, patologii noworodka i blok operacyjny. Na pozostałych oddziałach ma zostać tylko po jednej pielęgniarce.
- Komunikat o sytuacji w szpitalu podamy we wtorek - zapowiedziała rzecznik Katarzyna Gardzińska. Nieoficjalnie wiemy, że szefowa CZD Małgorzata Syczewska została w poniedziałek wezwana na dywanik do ministra zdrowia.