Bez prądu, gazu i ciepłej wody. Ewa (51 l.) i Andrzej Mizero (51 l.) z Rembertowa od roku mieszkają w przyczepie, bo pijany sąsiad spalił ich dom. Urzędnicy nie chcą im pomóc, twierdząc, że... za dużo zarabiają. Państwo Mizero w marcu ubiegłego roku stracili wszystko. Gdy w nocy pijany sąsiad zaprószył w swoim mieszkaniu ogień, zdołali zabrać z płonącego budynku tylko swoje dokumenty. Wracać nie było do czego, bo budynek przy ul. Dziewosłęby nadaje się do rozbiórki. Przez pierwszych pięć miesięcy mogli mieszkać w lokalu użyczonym przez władze Rembertowa. Potem przenieśli się do pożyczonej od znajomych przyczepy kempingowej. Żyją bez prądu, gazu i wody. - Myjemy się w pracy albo u sąsiadów. Obiady gotujemy na butli gazowej - mówi pani Ewa.
Nie mają domu i mieszkają w przyczepie, a urzędnicy nie chcą pomóc!
Niestety urzędnicy uznali, że nie przysługuje im lokal socjalny. - Małżonkowie przekraczają kryterium dochodowe, bo ich średnie zarobki są wyższe niż 1300 zł - wyjaśnia Katarzyna Sobczak, naczelnik Wydziału Zasobów Lokalowych w Rembertowie. Państwo Mizero nie są w stanie zrozumieć tej bezduszności. - Pracujemy w przedszkolu, zarabiamy 1600 zł, poniżej średniej krajowej. Naprawdę mamy tak żyć? - mówi pani Ewa.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail