Nie ma żadnych wątpliwości, że lekarz, który 22 lutego pełnił dyżur w nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej zachował się niewłaściwie. Według dyrekcji placówki powinien przebadać dziecko i udzielić mu niezbędnej pomocy. A w razie potrzeby wezwać pogotowie ratunkowe. - Na pewno nie powinien wypuszczać dziecka w takim stanie do domu. Dlatego też podjąłem decyzje o jego zwolnieniu– tłumaczy Marcin Jakubowski, dyrektor ZOZ Targówek. Pani Ania poszła z córką do przychodni na Łojewską. 4-letnia Natasza od dwóch dni miała 40 stopni gorączki. Temperatury nie dało się zbić żadnymi lekami przeciwgorączkowymi. W międzyczasie u dziewczynki wystąpiły też duszności.
- Weszłam do środka. Na korytarzu nie było żadnego pacjenta. W rejestracji siedziała pani pielęgniarka i lekarz. Podeszłam i powiedziałam, że córka ma wysoką gorączkę i jej duszno. Ale doktora w ogóle to nie interesowało. Siedział i gapił się w ekran telefonu. Mąż zwrócił mu uwagę, żeby odłożył telefon i zainteresował się córką, bo źle się czuje. Wtedy oburzył się i powiedział, że to jego prywatna sprawa co robi w telefonie i żeby mój mąż się tym nie interesował - opowiada zbulwersowana kobieta. Urażony doktor nie zbadał córki pani Ani i nie udzielił jej żadnej pomocy. Odesłał ją natomiast z chorym dzieckiem do domu. Kobieta ze łzami w oczach wyszła z przychodni i pojechała z córką szukać pomocy gdzie indziej. Trafiła do szpitala na Niekłańską. Dopiero tam lekarze udzielili jej pomocy. Okazało się, że oprócz zapalenia oskrzeli dziewczynka miała też zapalenie krtani i wymagała dodatkowych leków. Pani Ania złożyła skargę na zachowanie lekarza do Okręgowej Izby Lekarskiej, Rzecznika Praw Pacjenta oraz dyrekcji przychodni. Po interwencji reporterów Super Expressu lekarz wyleciał z przychodni.
Przeczytaj też Jest szansa, by uchronić się przed KORONAWIRUSEM! Zobacz jak to zrobić?