Chodzież. Krzysztof z rodziną jeszcze do niedawna mieszkali w Sochaczewie
- To byli spokojni, normalni ludzie, nasi sąsiedzi - mówią nam zszokowani mieszkańcy podwarszawskiego Sochaczewa. To właśnie w tym, 37-tysięcznym mieście, jeszcze do niedawna mieszkali Krzysztof z żoną Martą. Kobieta prowadziła firmę, która była zarejestrowana właśnie w Sochaczewie. Zajmowała się sprzedażą wysyłkową torebek, które własnoręcznie malowała. Cztery miesiące temu na świat przyszedł ich synek Staś. Nic nie zapowiadało, że dojdzie do wstrząsającej tragedii, o której usłyszy cała Polska. Wieczorem w poniedziałek, 24 kwietnia, policjanci otrzymali przerażające zgłoszenie. W jednym z domów w Chodzieży (woj. wielkopolskie) znaleziono dwa zakrwawione ciała. Funkcjonariusze od razu udali się na miejsce i... dokonali olejnego, koszmarnego odkrycia. W budynku były kolejne trzy ciała.
– Według wstępnych ustaleń, zakładamy samobójstwo rozszerzone. Pracujący na miejscu policjanci ustalili, że najprawdopodobniej 41-latek, Krzysztof A., zabił cztery osoby, a potem popełnił samobójstwo – mówił "Super Expressowi" rzecznik wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak.
Zabitymi byli rodzice 41-latka, jego żona, 38-letnia Marta, 4-miesięczny synek Staś oraz 73-letni ojciec i o rok młodsza matka.
O tym, by mówić o przyczynach makabry w Chodzieży jest jeszcze za wcześnie. Interesujące wydają się być kulisy przeprowadzki trzyosobowej rodziny z Sochaczewa do Chodzieży.
Sąsiedzi w szoku po tragedii w Chodzieży. Dlaczego Krzysztof z rodziną się przeprowadzili?
Małżeństwo do 20-tysięcznej Chodzieży wprowadziło się z Sochaczewa zaledwie dwa miesiące temu. – Nic nie zapowiadało takiej tragedii, to byli przecież spokojni, normalni ludzie, nasi sąsiedzi – mówi nam mieszkaniec ulicy, przy której mieszkało małżeństwo. – Słyszałam o tej makabrze. Co prawda niedawno się tu wprowadziłam i nie miałam z nimi kontaktu, ale… przez ostatni rok nie było tu policji, to jest spokojna okolica Sochaczewa – opowiadała nam kolejna sąsiadka.
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarli reporterzy "Super Expressu" wynika, że Krzysztof z Martą i synkiem wyprowadzili się z powodu stanu zdrowia 73-letniego Bogdana. Starszy mężczyzna był poważnie chory. Jak mówi nam jego szwagierka, był w ciężkim stanie i wszyscy spodziewali się jego śmierci. Nikt nie mógł jednak przypuszczać, że po przeprowadzce dojdzie do tak potwornej zbrodni.
We wtorek, 25 kwietnia, także w Sochaczewie pracowali śledczy.
Dokładne przyczyny i okoliczności tragedii wyjaśniają służby.