Do tragicznych wydarzeń doszło 4 kwietnia 2018 r. Około godz. 23 Marta Jarzębska, jej mąż Łukasz oraz ich znajomi wracali z Bobrowca pod Piasecznem do Warszawy. Toyotą yaris wiózł ich kierowca ubera Mateusz P. Na skrzyżowaniu w Lesznowoli 26-latek nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu tirowi. Doszło do makabrycznego zderzenia. Mała toyota została zmieciona z drogi i wylądowała na boku na poboczu. Na miejscu zginęły Marta i Milena. Obie w wieku 30 lat. Mąż Mileny ledwo uszedł z życiem.
Jak się okazało, Mateusz P. był pod wpływem marihuany. Leczył się też z alkoholizmu. W czwartek w sądzie rejonowym w Piasecznie spotkał się twarzą w twarz z rodzinami ofiar.
- Wiem, że to już niczego nie zmieni, ale chciałbym przeprosić rodziny – powiedział na sali Mateusz P.
Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Nie przyznał się też do winy.
Ty morderco, bandyto! - wykrzyczała w momencie krótkiej mowy oskarżonego mama Marty Jarzębskiej.
Mateuszowi P. grozi 12 lat pozbawienia wolności. Na razie jednak odpowiada z wolnej stopy.
- Zależy na przyzwoitym wyroku. Jako matka zabitej młodej kobiety, chcę też ostrzec społeczeństwo, żeby podchodzić z nieufnością do korzystania z usług takich kierowców – apeluje pani Teresa.
Kolejna rozprawa odbędzie się w listopadzie.