Słuchałem wojennych opowieści "Stańczyka" z zapartym tchem. Gdy spotykałem się z nim na werandzie jego domu w Radości, czułem się, jakbym był w 1944 roku, i oczami wyobraźni widziałem wszystkie straszne wydarzenia, które pan Andrzej przeżył.
Patrz też: Oto kaci stolicy! Zbrodniarze, którzy tłumili Powstanie Warszawskie (ZDJĘCIA!)
Powstanie Warszawskie zaczął od... jazdy na rowerze. - 1 sierpnia dowódca powiedział nam na Powiślu: "Dziś wybuchnie powstanie. Potrzeba nam kogoś, kto ma rower!". Ja miałem, więc zostałem wyznaczony do zawiezienia meldunku na ul. Korytnicką - opowiadał "Stańczyk".
Następnego dnia został saperem w batalionie "Golski". Jego zadaniem było przebijanie ścian kamienic, by tworzyć korytarze dla powstańców. - Dzięki temu akowcy mogli swobodnie poruszać się bez narażania życia na ulicy, gdzie grasowali hitlerowcy - mówił Bargiełowski, a jego oczy błyszczały z emocji.
Bargiełowski służył w swoim batalionie także jako fotoreporter. Mnóstwo zdjęć jego autorstwa można obejrzeć w Muzeum Powstania Warszawskiego przy Grzybowskiej 79.
Niestety, nie porozmawiam z nim już o powstaniu. 6 sierpnia przestało bić bohaterskie serce Andrzeja Bargiełowskiego, który spoczął na cmentarzu Powązkowskim w kwaterze 89 - 2 - 23.
Przeczytaj koniecznie: Powstaniec Stanisław "Nałęcz" Komornicki zginął w Smoleńsku