W poniedziałek 15 marca strażnicy miejscy dostali nietypowe zgłoszenie od mieszkańców. Mieszkańcy zgłosili ogromną dziurę, która powstała na chodniku na Targówku. Zdziwieni funkcjonariusze od razu pojechali na miejsce zająć się sprawą. Kiedy dojechali na miejsce zobaczyli, że mieszkańcy faktycznie nie przesadzali. Na środku chodnika była duża i głęboka dziura, z której wystawały kable. - Wyrwa miała półtora metra szerokości, tyleż długości i była głęboka na kolejne półtora metra. Wewnątrz znajdowały się pozrywane kable i zdemolowane elementy infrastruktury telekomunikacyjnej - relacjonuje Jerzy Jabraszko, rzecznik Straży Miejskiej.
Szokująca reakcja właściciela studzienki
Strażnicy ustalili, że właścicielem studzienki jest operator telekomunikacyjny, którego powiadomiono o zagrożeniu i konieczności zabezpieczenia wyrwy. - Głęboka na ponad 1,5 metra wyrwa w ziemi przy ul Ogińskiego to efekt zawalenia się studzienki telekomunikacyjnej - tłumaczy Jerzy Jabraszko, rzecznik Straży Miejskiej.
Jednak po poinformowaniu właściciela, ten nic z tym nie zrobił. - Do wieczora nikt z firmy nie pojawił się, by zabezpieczyć dziurę, do której w każdej chwili mogli wpaść ludzie lub pojazdy - skarżą strażnicy miejscy. W trosce o bezpieczeństwo osób i mienia strażnicy zabezpieczyli miejsce i kontrolowali je także w nocy i następnego dnia.