W poniedziałek, 10 maja około 13 pani Aleksandra jechała metrem w kierunku Młocin. Nagle gorzej się poczuła i dostała ataku migreny. Sytuację, z którą się spotkała, postanowiła opisać na jednej z grup w mediach społecznościowych. Młoda mieszkanka Warszawy potrzebowała usiąść. - Kobieta w wieku około 60 lat kazała mi się odsunąć ze względu na dystans, starszy mężczyzna to samo. Nakrzyczałam, z moich ust poszły wulgaryzmy - przyznaje pani Aleksandra.
Niestety jak przyznaje, nikt nie zareagował i nie pomógł kobiecie. Gdy poprosiła o zwolnienie miejsca, ponieważ zachciało jej się wymiotować z bólu, usłyszała od pasażerki "niech Pani wymiotuje". - Tak obecnie się zachowujecie jako społeczeństwo, brak słów - dodała pani Aleksandra.
To kolejna podobna sytuacja w metrze
Kilka dni temu informowaliśmy o innym przypadku znieczulicy w warszawskim metrze. Na stacji Kabaty młody mężczyzna upadł na peronie, nie mógł złapać oddechu, a z braku tlenu zsiniał. Mężczyzna był bliski śmierci, doszło do zatrzymania akcji serca. Pasażerowie nie udzielili pomocy 25-latkowi, bo myśleli, że ten jest pijany. Ktoś wezwał jedynie straż miejską do "nietrzeźwego mężczyzny". Strażnicy miejscy w ostatniej chwili uratowali życie młodego człowieka. Konieczne było użycie defibrylatora. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie trwa walka o jego życie.