Właściciel lokalu był załamany. Świadkowie mówią, że gdy przyjechał na miejsce rozpłakał się. Razem z nim widzieli ogromny słup ognia, który ciągnął się po ścianie budynku od dołu do samej góry.
Pożar wybuchł około godziny 10 we wtorek. - Dopiero co robotnicy zakończyli remont elewacji, a tu taka tragedia. Strażacy bardzo szybko przyjechali, ewakuowali nas – mówi kobieta, która w momencie gdy wybuchł pożar znajdowała się piętro wyżej.
Spalony lokal nie nadaje się do zamieszkania. Spłonęło dosłownie wszystko, a w okolicy pozostał swąd spalonych mebli i plastiku.
- Na miejscu pracowało 6 naszych zastępów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a część mieszkańców bloku ewakuowała się sama – mówi Mariusz Hantulski ze stołecznej straży pożarnej.
- Widok z mojego okna przeraża. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Straty na pewno są bardzo duże. Cud, że nikomu nic się nie stało – podsumowuje z kolei Grażyna Felicjańska (60 l.) która mieszka w bloku obok.