- Paweł był wycofany od młodych lat. Nigdy nie utrzymywał kontaktu z rówieśnikami, zawsze był w oddali. Żył trochę w swoim świecie - mówi Kinga Krykietek, sąsiadka ojca Dawidka.
Sąsiedzi zgodnie twierdzą, że mężczyzna miał dobry kontakt z rodzicami, ale jego relacje z żoną nie były najlepsze.
- Z rodzicami żadnych konfliktów nie miał, ale z żoną - były pogłoski, że nie mieli ciekawych stosunków między sobą - dodaje sąsiadka.
Wcześniej pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że mężczyzna znęcał się nad żoną fizycznie. Para nie wzięła rozwodu, wspólnie wychowywali dziecko, ale od pewnego czasu mama 5-letniego Dawidka mieszkała w Warszawie.
Czytaj także: Ostatnia rozmowa rodziców Dawidka: "Więcej już syna nie zobaczysz"
Dobre relacje z synem
Według relacji sąsiadów, Paweł Ż. miał dobry kontakt z 5-letnim Dawidkiem. Niemal codziennie odbierał syna z przedszkola. Dziecko cieszyło się na jego widok.
- Normalny tata. Nie zauważyłam, żeby dziecko było przy nim przygaszone - mówi Kinga Krykietek, sąsiadka ojca Dawidka.
Dlaczego?
W środę przed godziną 21 ciało Pawła Ż. zostało znalezione na dworcu kolejowym w Grodzisku Mazowieckim. Mężczyzna rzucił się pod nadjeżdżający pociąg. Jego porzucony samochód znaleziono w promieniu 3 km od miejsca zdarzenia. Na tę chwilę nie wiadomo, co stało się z chłopcem. Według wstępnych badań w samochodzie, którym poruszał się ojciec dziecka znaleziono ślady wskazujące, że mężczyzna mógł przewozić w aucie zwłoki.
5-latka szukają setki osób. Strażaków i policjantów wspierają wojsko i nurkowie. W poszukiwania zaangażowana jest także niemiecka policja z psami tropiącymi. Ślad po chłopcu zaginął. Nie wiadomo, co się z nim stało i dlaczego Paweł Ż., ojciec chłopca popełnił samobójstwo.
Czytaj także: Poszukiwania 5-letniego Dawida. Przerażająca hipoteza śledczych po przebadaniu auta
- Myslę, że kłopoty jego. Może przez hazard. Bardzo często były pogłoski, że on ma problemy hazardowe - mówią sąsiedzi ojca Dawidka.