Do przerażającego odkrycia doszło we wtorek po południu. Do szpitala przy ul. Niekłańskiej zgłosiło się małżeństwo z 6-tygodniowym zapłakanym synkiem. - Brzuch chłopca był bardzo twardy, dlatego wykonany został rentgen i przezciemieniowe badanie USG. Dziecko miało krwiaka mózgu i na plecach oraz złamane cztery żebra - relacjonował lekarz, który dyżurował na izbie przyjęć. Na miejsce wezwano policję.
Matka maluszka, Monika K. (28 l.), była zszokowana odkryciem lekarzy. Jej mąż Adrian K. (27 l.) tłumaczył, że obrażenia mogły powstać w połowie stycznia, gdy Szymon upadł mu po kąpieli, a chwilę później twierdził, że było to jednak w minioną sobotę. - Mężczyzna został zatrzymany, a my przesłuchaliśmy lekarzy i rodzinę, żeby się dowiedzieć, czy ten człowiek dopuszczał się przemocy wobec dziecka - powiedziała podkom. Joanna Węgrzyniak z komendy przy ul. Grenadierów.
Zobacz też: Sidzin: Ksiądz pobił dziecko na religii
Pediatrzy stwierdzili, że urazy, które miał noworodek, nie powstały w tym samym czasie. Policja nie wyklucza, że zebrany materiał dowodowy będzie na tyle mocny, by Adrianowi K. dziś przedstawić zarzut znęcania się nad bezbronnym malcem. Jego żona w rozmowie z "Super Expressem" przyznała, że w ostatnim czasie zauważyła, iż z dzieckiem dzieją się dziwne rzeczy. - Raz zostawiłam Adriana z małym i poszłam na zakupy na bazarek. Gdy wróciłam, dziecko płakało i miało twardy brzuszek, ale myślałam, że to wina pokarmu - opowiada. Drugi raz zdziwiła się w poniedziałek. - Mąż pojechał z dzieckiem na szczepienie, a gdy wróciło, miało obtarcia na głowie... Mimo to nie wierzę, że mógł skrzywdzić synka. U nas w domu nie ma żadnej przemocy - zapewnia pani Monika.