Cmentarz Bródnowski cieszy się coraz gorszą sławą. Kilka tygodni temu opisywaliśmy historię grobu Wojtusia Olejnika (6 mies.), brata dziennikarki Moniki Olejnik (58 l.), który z dnia na dzień został zrównany z ziemią. Dyrektor cmentarza ks. Stanisław Mackiewicz udawał, że nie wie, jak doszło do tego skandalicznego aktu. Teraz będzie się musiał tłumaczyć z kolejnego. Joanna Zygadło (40 l.), wdowa po zmarłym trzy lata temu reżyserze filmowym i teatralnym Tomaszu Zygadle (63 l.), również przeżyła szok, odwiedzając miejsce spoczynku męża.
- Przyglądałam się pomnikowi kilka dobrych minut i zastanawiałam, co jest z nim nie tak. Wtedy dotarło do mnie, że mój Tomek zniknął - opowiada zdruzgotana kobieta i pokazuje puste miejsce po granitowej płycie, na której w wypalanej we Włoszech porcelanie uwieczniony był reżyser podczas pracy nad jednym z filmów.
Zobacz też: Dzieci jak cmentarne hieny
- Gdybym wiedziała, że tu się dzieją takie rzeczy, pochowałabym męża na Powązkach - mówi pani Joanna i dodaje, że złodzieje nie mogli być amatorami. Grób rodziny Zygadłów jest bowiem schowany w bocznej, wąskiej alejce. Nawet kamieniarz miał problem, żeby dotrzeć tam z granitową tablicą.
- Ktoś się musiał bardzo postarać! Tablica była niewyobrażalnie ciężka i gruba, a do rodzinnego pomnika przymocowana była metalowym prętem i grubą warstwą kleju, po którym nie ma śladu! - dziwi się wdowa. Kobieta zgłosiła sprawę w administracji cmentarza i na policji, ale już dziś wie, że na ich pomoc raczej nie ma co liczyć. -
Powiedzieli mi, żebym postawiła drugą płytę, skoro tamta zniknęła. Z tego cmentarza widać można wynieść wszystko, bez obaw o konsekwencje.