Strajk Kobiet w Warszawie
Dokładnie o godz. 20 na rondzie Dmowskiego określanego przez protestujących rondem Praw Kobiet zebrał się tłum osób walczących o prawo do wolności i możliwości wyboru. Była to kolejna odsłona protestów, które trwają od 22 października minionego roku, kiedy to Trybunał Konstytucyjny ogłosił wyrok zakazujący aborcji ze względu na wady letalne płodu. W środę wyrok ten został opublikowany w Dzienniku Ustaw, co oznacza, że decyzja ta oficjalnie weszła w życie. Ten krok po raz kolejny wyprowadził na ulice tysiące osób
Piątkowy protest oscylował głównie w okolicy Placu Defilad, jednak ostatecznie manifestujący udali się na Żoliborz pod dom prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Podczas protestu nie obyło się bez starć z policją. Funkcjonariusze użyli gazu wobec niektórych demonstrujących, m.in. wobec liderki strajku Marty Lempart. Na chodniku przy Marszałkowskiej policjanci zablokowali również busa z nagłośnieniem demonstracji. Dochodziło również do prób zablokowania przemarszu.
Zatrzymani i ranni
W sobotę rano stołeczna policja przedstawiła bilans piątkowego strajku. Jak przekazał PAP podkom. Rafał Retmaniak z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji sześciu demonstrujących na warszawskich ulicach zostało zatrzymanych w związku z naruszeniem nietykalności funkcjonariusza, czynną napaścią, znieważeniem i zniszczeniem mienia. - Niestety podczas wczorajszych protestów nie wszyscy byli zainteresowani pokojowym wyrażaniem swoich poglądów - podkreślił policjant. Jak poinformował, dwóch funkcjonariuszy trafiło do szpitala. Jeden z nich został kopnięty w twarz, a w drugiego rzucono bryłą lodu. - Pięciu funkcjonariuszy wymagało interwencji ratowników medycznych po rozpyleniu gazu w ich kierunku. Ponadto zniszczone zostały dwa radiowozy policyjne - dodał Retmaniak w rozmowie z PAP.
Policjanci też oberwali gazem
Jak przekazał Retmaniak, w czasie przemarszu zaatakowano policjantów i rozpylono w ich kierunku gaz pieprzowy. Zaatakowany został też policyjny radiowóz z nagłośnieniem. Dodał, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszom i zapobieżenia atakowi w indywidualnych przypadkach policjanci używali środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej oraz gazu pieprzowego. Z relacji Retmaniaka wynika, że do ataków na funkcjonariuszy doszło na ul. Marszałkowskiej, gdzie podczas interwencji związanej z wjazdem samochodu dostawczego na chodnik, funkcjonariusz został uderzony w twarz, a w kierunku innych policjantów rozpylono gaz.- Samochód poruszający się po chodniku stwarzał realne zagrożenie dla życia i zdrowia uczestników przemarszu stąd nasza reakcja. Kopnięty policjant doznał urazu twarzoczaszki i został przewieziony do szpitala. Na szczęście policjant nie wymagał hospitalizacji i po opatrzeniu przez personel szpitala został zwolniony. Policjanci, w stosunku do których użyto gazu, zostali zaopatrzeni na miejscu i po przemyciu oczu i twarzy wrócili do pełnienia dalszych obowiązków – wyjaśnił policjant w rozmowie z PAP.
Pomazana Warszawa
Jak się okazało, szkody były nie tylko w ludziach. Po przemarszu z ronda Dmowskiego pozostał krajobraz pomazanej Warszawy. Protestujący postanowili zostawić po sobie ślad w formie wulgarnych napisów na witrynach pobliskich sklepów oraz numerów telefonów napisanych na chodnikach. Jak widać, nie każdy wziął sobie do serca ideę pokojowego protestu.