15 czerwca kupcom z podziemi Dworca Centralnego skończyły się umowy najmu. - Już od stycznia chodziliśmy pytać, co dalej. Powiedzieli, że mamy się nie martwić. Umowy będą przedłużane, ale mogą być podwyżki. O około 30-40 procent. Na to byliśmy przygotowani - mówi Marzena Pszczółkowska, właścicielka kafejki internetowej i przedstawicielka Stowarzyszenia Kupców Warszawa Centrum.
Nie minęło kilka dni, kiedy kupcy zaczęli dostawać wezwania od spółki Warszawskie Pawilony Podziemne, która dzierżawi ten teren od Zarządu Dróg Miejskich. To, co im zaproponowano, zwaliło ich z nóg. - 400 procent podwyżki czynszu, czyli około 500 złotych za metr miesięcznie. To więcej niż w Złotych Tarasach! - bulwersuje się Hanna Wiśniewska, która prowadzi w podziemiach sklep odzieżowy. Na przykład za lokal 46 mkw. zamiast jak dotąd 8 tys. trzeba teraz zapłacić 36 tys. zł miesięcznie. Niektórzy zrezygnowali z działalności. Inni nie chcieli się poddać. Szybko jednak odczuli skutki swojego buntu.
- W części lokali nie ma już prądu. Bez niego sklep mięsny czy kawiarenka internetowa nie mogą funkcjonować - dodaje pani Hania. Do sklepów, których wynajmujący nie pilnowali non stop, nie można już wejść. Większość kupców nie chce pokazywać twarzy. Obawia sie dalszych represji ze strony administratora. Pomimo szantażu i pogróżek kupcy nie chcą się jednak poddać. Śpią w lokalach na łóżkach polowych, nie opuszczają ich nawet na chwilę, by wysłannicy WPP nie zaryglowali im drzwi. - Policja nie reaguje, miasto nie odpowiada, a ZDM umywa ręce - opowiada Marzena Pszczółkowska. - Wysłaliśmy doniesienia do prokuratury o bezprawnym zajęciu naszego mienia przez WPP, wyłączaniu prądu, odcinaniu wody. Nie zalegamy z rachunkami, więc nie mają prawa tego robić. Nie chce mi się wierzyć, że w stolicy tego kraju dzieje się takie bezprawie - dodaje. Spółka WPP nie komentuje sprawy. Pracownicy Zarządu Dróg Miejskich też byli wczoraj nieosiągalni.