- Jest tu nieprzyjemnie i nie czuję się bezpieczna - mówi Jolanta Lewandowska (43 l.), ekspedientka mieszkająca na osiedlu przy ul. Jana Olbrachta na Woli.
Stołeczne osiedla toną w ciemnościach. Na podwórkach i bocznych uliczkach jest ciemno że oko wykol! To bardzo niebezpieczne. Wystarczy chwila, by bandyci kogoś napadli albo włamali się do zaparkowanego pod blokiem samochodu. Najlepszym przykładem zaniedbań administracji osiedlowych jest podwórko przy ulicy Przy Agorze 16. Podczas gdy ulice Przy Agorze, Wrzeciono czy Balcerzaka są bardzo jasno oświetlone, to między blokami jest ciemno jak w piekle. Latarnia tu owszem jest, ale zawieszona na ścianie bloku lampa od lat nie świeci.
Nie lepiej jest na Woli. Między blokami w rejonie ulic Jana Olbrachta, Antka Rozpylacza czy Sowińskiego nie ma oświetlenia. - Wieczorami strach wyjść na podwórko z psem - żali się Jolanta Lewandowska. Ale brak latarni to jeszcze nic! Spółdzielnia Mieszkaniowa "Wola" zafundowała mieszkańcom nowego bloku przy ulicy Rosy Bailly na Bemowie podwójny rząd latarń, a kilkadziesiąt metrów dalej, między budynkiem szkoły a blokiem nr 13, latarnie mają powyłamywane lampy. Jednak Franciszek Michalski, kierownik osiedla Bemowo IV, nie widzi tu problemu. - Jak budujemy nowe osiedle, to ustawiamy nowe latarnie. Starsze latarnie na Rosy Bailly spełniają wszystkie normy i nie będziemy ich wymieniać. Poza tym nie mamy funduszy na ustawienie nowego oświetlenia - tłumaczy. Widać szefowie spóldzielni wezmą się do roboty tylko wtedy, gdy komuś po ciemku stanie się tu krzywda!