Zabił i wezwał karetkę
Półtora roku od potwornej zbrodni w bloku przy ul. Dunikowskiego na Ursynowie, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok. Mateusz Z. nie został skazany na dożywocie tylko dlatego, że jest młody i do tej pory nie był karany.
Co spowodowało, że wiosną 2019 roku nagle zabił kobietę, z którą mieszkał?
Tego morderca nawet w śledztwie nie potrafił wytłumaczyć. Jego zeznania były mętne – raz mówił o halucynacjach, kolejnym razem o zazdrości. Początkowo śledczy podejrzewali, że to był wpływ narkotyków, ale w nocy, gdy popełnił zbrodnię, był „czysty”, i niezwykle opanowany – sam wezwał karetkę, poczekał na ratowników przed blokiem, przekonywał, że znalazł Kasię martwą. Dopiero w trakcie postępowania przyznał, że zabił 29-letnią partnerkę.
- Zgromadzony w toku śledztwa materiał dowodowy pozwolił na ustalenia, że zabójstwa dopuścił się Mateusz Z. poprzez zadanie kobiecie ośmiu ciosów maczetą w obrębie szyi – mówił reporterom „Super Expressu” prokurator po postawieniu zarzutów.
Niedojrzały emocjonalnie
Biegli orzekli, że Mateusza Z. cechowały „brak empatii, obniżona samokontrola i niedojrzałość emocjonalna”. Ale i tak wyrok musiał być surowy – obecny na sali rozpraw usłyszał, że spędzi za kratkami 25 lat.
Wyjdzie z więzienia najwcześniej w 2039
Jak relacjonował na facebooku obecny na ogłoszeniu wyroku Kamil Siałkowski: "sąd zastrzegł, że skazany będzie mógł się starać o przedterminowe zwolnienie po odbyciu 20 lat kary, czyli - licząc łącznie z zaliczonym na poczet kary okresem tymczasowego aresztowania - najwcześniej 9 maja 2039 roku".