O Tekili i imprezach urzędnika z byłymi funkcjonariuszami CBA głośno było kilka miesięcy temu, po zeznaniach mecenasa Roberta N. przed komisją weryfikacyjną w sprawie działki przy Pałacu Kultury z przedwojennym adresem Chmielna 70.
Dziś posiadacze praw do tej działki - Janusz P., Grzegorz M. i Marzena K. - siedzą na ławie oskarżonych razem z Jakubem Rudnickim (zgodził się na podawanie nazwiska) i jego rodzicami. On - jako wiceszef miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomościami - podpisywał decyzje, które skutkowały oddaniem atrakcyjnego miejskiego terenu w prywatne ręce.
Nie dopełnił obowiązków
Rudnicki jest oskarżony m.in. o to, że wydał decyzje reprywatyzacyjne niezgodnie z prawem i o niedopełnienie obowiązków, bo m.in. nie sprawdził, że Jan Holger Martin, dawny właściciel działki - jak dowodzi prokuratura - obywatel Danii, był objęty polsko-duńskim układem indemnizacyjnym. A po uregulowaniu odszkodowań między krajami nieruchomość nie powinna w ogóle być oddana przez ratusz.
Rudnicki we wtorek przez trzy godziny dowodził, że Jan Holger Martin odszkodowania nie dostał i - co ciekawe - nigdy obywatelem Danii nie był.
- Jan Holger Martin był Polakiem! Układ go nie obowiązywał. Dlaczego to jest takie ważne? Bo jeśli był Polakiem, moje decyzje były prawidłowe i zgodne z prawem a grunt należy do następców prawnych Marzeny K., Janusza P. i Grzegorza M. - stwierdził Rudnicki.
Z duńskim obywatelstwem nie mieli nic wspólnego
Na potwierdzenie tej tezy miał kilka dokumentów. Akt notarialny z 1930 roku z Puław, w którym notariusz pisze: „przy akcie stawił się znany mi osobiście Jan Holger Martin obywatel Polski” i który w obecności dwóch świadków, kupca i urzędnika potwierdził jego tożsamość i obywatelstwo.
Z kolei w dokumencie z 1948 roku dotyczącym hipoteki kolejny notariusz informuje: „stawili się obywatele polscy - Anna Helena z Lilpoppow i Jan Holger Martin i zawarli umowę sprzedaży.”
Obywatelstwo duńskie Martina autor aktu oskarżenia, zdaniem Rudnickiego, wywodzi z aktu nabycia udziałów w Chmielnej 70 z 1942 roku gdzie Jan Martin posługuje się duńskim paszportem. - Ale w tym akcie nie ma słowa o jego obywatelstwie! - przekonuje oskarżony były wiceszef BGN. I opowiada, że kobieta, która sprzedawała Martinowi te udziały, robiła to po to, by wykupić syna - Leszka Chwaścińskiego - z Auschwitz. A Martin posłużył się duńskim paszportem tylko po to, żeby władze nie zablokowały tej transakcji. Jeśli Polak kupowałby od Żyda - mógł być problem w tamtym czasie.
Jakub Rudnicki dotarł też do dowodu rejestracyjnego Mikołaja Adalberta Martina - ojca Jana - wydanego w 1932 w urzędzie w Łodzi. - Zatem tata Jana Holgera również był Polakiem - dowodził oskarżony. - Matka była urodzona w Zgierzu. Dziadek urodził się w Zielonej Górze. Sam Jan Holger urodził się w Warszawie 1 grudnia 1801 roku. Od 1944 roku mieszkał z rodziną w domu w Brwinowie na ul. Lilpoppa 27.
Wiedział, jak podpisywał?
Po tych wywodach sędzia zapytał tylko: - Czy miał pan tę wiedzę podpisując decyzję dotyczącą Chmielnej 70? Jakub Rudnicki odparł: - W chwili wydania decyzji nie dysponowałem taką wiedzą, ale nie było potrzeby. Dla nas istotna była wtedy informacja od Ministra Finansów. Dlatego moje decyzje były prawidłowe. Reszta to dmuchana akcja polityczna prowadzona przez prokuraturę we Wrocławiu – odparł butnie.
Swoje oświadczenie będzie kontynuował za kilka dni.