Ostre dyżury tylko do września?

2010-01-15 1:00

Koniec mordęgi na ostrych dyżurach. Od lutego we wszystkich 10 szpitalach z urazówkami lekarze będą przyjmować nagłe przypadki 24 godziny na dobę. Zamiast szukać adresów ostrego dyżuru, pacjenci będą mogli jechać po pomoc do każdej placówki. Ale dyrektorzy szpitali twierdzą, że bez dodatkowych pieniędzy nie będzie to możliwe, a pieniędzy na dyżurowanie wystarczy tylko na osiem miesięcy.

Wojewoda Jacek Kozłowski (53 l.) ogłosił, że porozumiał się z dyrektorami szpitali i ordynatorami oddziałów ortopedycznych. Od początku przyszłego miesiąca pacjenci z urazami dostaną pomoc w każdym z dziesięciu szpitali z oddziałami urazowo-ortopedycznymi. Tam, według zapewnień wojewody, przez całą dobę ma dyżurować zespół lekarzy zajmujący się nagłymi przypadkami.

Sytuacja ma się też zmienić w pogotowiu. Karetka z chorym pojedzie nie do szpitala najbliżego miejsca zamieszkania pacjenta, ale do tego najbliżego miejsca wypadku. - To oznacza, że zamiast przebijać się przez zakorkowane miasto, ratownicy szybko dostarczą chorego do szpitala w okolicy - tłumaczył wojewoda.

Wszystkie te informacje brzmią bardzo optymistycznie. Jest tylko jedno ale. Za tymi słowami nie kryją się żadne konkretne czyny. Bo, oczywiście, mazowiecki Narodowy Fundusz Zdrowia nie uznał za konieczne dopłacenie szpitalom dodatkowych pieniędzy za pracę w nowym systemie. - Żeby urazówka była czynna przez całą dobę, musimy mieć kontrakt większy o jedną trzecią.

Inaczej nie damy rady sprawnie funkcjonować - przyznał Jacek Bierca, dyrektor ds. lecznictwa ze szpitala na Solcu. To może oznaczać, że zamiast szybkiej pomocy blisko miejsca wypadku, skończy się na chaosie i odsyłaniu pacjentów od jednego szpitala do drugiego. Dlaczego? Bo szpitalom może nie wystarczyć pieniędzy na sprawne funkcjonowanie w Warszawie dyżurów urazowych przez całą dobę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki