Teraz wszyscy chorzy z całej Warszawy w nagłych przypadkach mogą zgłosić się... tylko do jednego szpitala, który akurat tego dnia ma dyżur. Dlatego najczęściej o przyjęciu przez lekarza "od ręki" pacjenci mogą zapomnieć. Nawet kilka godzin muszą czekać na izbie przyjęć ze złamaną ręką czy nogą. Od lutego Jacek Kozłowski (52 l.), wojewoda mazowiecki, chce zlikwidować grafik ostrych dyżurów. Natomiast już od sylwestra i przez cały styczeń codziennie mają go pełnić dwa szpitale i ambulatorium przy Hożej.
- Wszystkie szpitale mają obowiązek pomocy pacjentom, a nie tylko jeden, który akurat pełni ostry dyżur - tłumaczy wojewoda. - To patologia, żeby pacjenci dwumilionowego miasta w nagłych przypadkach mieli do dyspozycji tylko jeden szpital - podkreśla.
Tego samego zdania są urzędnicy Narodowego Funduszu Zdrowia. - U nas nie ma pojęcia "ostry dyżur" - oburza się Wanda Pawłowicz, rzecznik prasowy mazowieckiego oddziału NFZ. - My płacimy szpitalom, żeby przyjmowały pacjentów przez całą dobę - dodaje.
Dyrektorzy szpitali twierdzą jednak, że nie mają tylu lekarzy, żeby codziennie zapewnić ostry dyżur. - Nie udźwigniemy tego ciężaru, bo nie stać nas na to, by codziennie przez całą dobę utrzymywać w gotowości salę operacyjną i cały zespół lekarzy - twierdzi Jarosław Rosłon (50 l.), dyrektor Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego. - A nie wyobrażam sobie, żeby lekarz dyżurny biegał między pacjentami na oddziale a izbą przyjęć - dodaje.
Wojewoda Jacek Kozłowski zapowiada jednak, że będzie nakładał kary na nieposłuszne szpitale. Wystarczy jeden odesłany pacjent, a szpital może stracić umowę z NFZ i płacić gigantyczne kary.