Bandyci przekonują emerytów, że prowadzą policyjną akcję, lub są wnuczkiem, który potrzebuje pomocy. W ten sposób wykorzystują ich łatwowierność i chęć pomocy innym. W lipcu szajka przestępców wmówiła 80-latkowi mieszkającemu na Pradze, że może rozpracować przestępców zajmujących się wyłudzeniami. Mężczyzna nieświadomy oszustwa, stracił biżuterię i monety warte 600 tysięcy.
Miesiąc wcześniej w podobny sposób oszuści chcieli wyłudzić 100 tysięcy od 70-latki ze Śródmieścia. Na szczęście jej czujny mąż poinformował o wszystkim policjantów.
- Wzrasta ilość kradzionych pieniędzy, ale spada ilość przestępstw. Społeczeństwo jest coraz bardziej świadome i wie zareagować w przypadku podejrzanego telefonu. Ostatnio notujemy coraz więcej prób dokonania wyłudzenia. Na szczęście są one bezskuteczne – wyjaśnia Antoni Rzeczkowski z komendy stołecznej policji.
Ogromną zasługę mają tutaj pracownicy banków, którzy zostali przeszkoleni w ramach akcji „Seniorze nie daj się”. To oni są najczęściej ostatnim ogniwem, który może powstrzymać emeryta przed utratą oszczędności swojego życia.
Policja przypomina, że nie dzwoni, ani nie prosi telefonicznie o pomoc w prowadzonych akcjach. Funkcjonariusze też nie proszą o pieniądze, które mogą pomóc w ujęciu przestępców. - Nie dajmy się też nabrać na fałszywe potwierdzenie przez telefon. Wybranie 112 lub 997 na klawiaturze podczas rozmowy nic nie daje. Na linii nadal mamy oszustów. Niektóre telefony rozłączają dopiero kilka sekund po odłożeniu słuchawki – podsumowuje Rzeczkowski.