Pan Ryszard z Ursusa przekonał się, że lepiej nie zgadzać się na nic przez telefon. - Po świętach zadzwonił pracownik Orange i zaproponował przedłużenie umowy na lepszych warunkach - opowiada mężczyzna. 13 stycznia przyjechał do niego kurier z umową. Dopiero gdy odjechał, 63-latek zorientował się, co podpisał. - Na dokumentach nie było żadnych dat, nie było też nazwy Orange, tylko Telekomunikacja dla Domu, a abonament zamiast obiecanych 18 zł miał wynieść 65 zł - opowiada.
Pan Ryszard postanowił dotrzeć do drugiej kopii umowy. Zadzwonił do biura obsługi klienta, ale żadnej informacji nie uzyskał. Wybrał się więc do siedziby firmy w Al. Jerozolimskich 123a i złożył wniosek o odstąpienie od umowy. Do dziś nie dostał żadnej odpowiedzi. - Zostałem podstępnie oszukany. To podłość - mówi nie kryjąc złości.
Zobacz: Lublin. Dramatyczna sytuacja pracowników call center firmy Orange
Pan Ryszard nie zamierza płacić 425 zł kary za rozwiązanie umowy. Zgłosił się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Mamy dużo zgłoszeń od ludzi, którzy czują się oszukani przez to przedsiębiorstwo. Trwa postępowanie wyjaśniające, zbieramy informacje o tej firmie - mówi Paweł Ratyński z biura prasowego UOKiK. Przyznaje, że szansa na odstąpienie od umowy jest mała. Radzi zgłosić się na policję.
Firma, która zawarła umowę z panem Ryszardem, nie czuje się winna. - Nie pozyskujemy samodzielnie klientów, zajmują się tym telefoniści zewnętrznej firmy i są zobowiązani do przestrzegania procedur, które zabraniają podszywania się pod innych operatorów - mówi Antoni Styrczula, rzecznik prasowy Telekomunikacji dla Domu. - Już raz zerwaliśmy umowę z jedną firmą z tego powodu. Zbadamy tę sprawę - dodaje.
A Orange przyznaje: - Mieliśmy sygnały, że podszywają się pod nas przedstawiciele tej firmy - mówi Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange Polska i zaleca ostrożność.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail