Zdarzenie miało miejsce w piątek, 7 lipca na placu manewrowym przy klubie Stodoła. Jak donosi Super Express, kursant otarł się o drzewo lub słupek. Stracił równowagę i upadł. Instruktor jazdy, a potem ratownicy medyczni podjęli dwukrotną próbę reanimacji - na próżno. Mężczyzna zmarł z przyczyn niewyjaśnionych.
Co dziwne, nie ma ani jednego świadka zajścia. Wyniki sekcji zwłok wykazały też, że śmierć nie nastąpiła z przyczyn naturalnych, a w wyniku obrażeń. Śledztwo trwa, a sprawą zajęła się prokuratura rejonowa Warszawa-Śródmieście.