Takiego finału tej wyprawy nikt się nie spodziewał. W niedzielę przed godz. 9 ośmioro przyjaciół z Józefowa i okolic ruszyło z Glinianki na spływ Świdrem. Wcześniej wypożyczyli cztery kajaki. Ania W. (16 l.) z koleżanką Dominiką (16 l.) płynęły jako pierwsze.
Mówi, że tama, która zmieniła bieg tej wyprawy, wyrosła im jak spod ziemi. Na początku wydawało jej się, że spadek będzie mały. Góra 20 cm. - Nagle okazało się, że to niemal 2-metrowa przepaść i było już za późno - opowiada Ania.
Sekundy później cztery kajaki runęły prosto w nią. Było bardzo głęboko. Ania widziała, że jeden z kajaków na chwilę stanął dęba. - Wszystko nami kręciło, woda spływająca tamą ciągle ciągnęła nas w dół. Wypłynęłam tylko dzięki temu, że nagle wyczułam dno, od którego się odbiłam - mówi przyciskając do piersi puchową poduszkę.
Michał G. rzucił się na pomoc koledze, Łukaszowi G. - obaj już nie wypłynęli
Jej koleżance, siostrze Magdzie (26 l.), Marcie (26 l.) i Hubertowi też się udało. Niestety, Kasia (28 l.) i jej mąż Łukasz G., którzy jako jedyni mieli na sobie kapoki, zostali pod wodą. Michał G., narzeczony Magdy, rzucił się im z pomocą. Wypchnął Kasię w stronę brzegu i wrócił po Łukasza. Niestety, obaj już nie wypłynęli. Kasię w bardzo ciężkim stanie zabrano śmigłowcem do szpitala.
Bliscy nadal nie mogą się otrząsnąć. Magda jest na silnych środkach uspokajających. - Ona bardzo kochała Michała. Mieli się pobrać, załatwiali właśnie pozwolenia na budowę domu - mówi Ania. Michał znał się na kajakach, pływał motorówką, skakał ze spadochronem. Zginął jak bohater.
Rodziny Łukasza i Kasi tragedię przeżywają podwójnie
Wczoraj jednak pojawiło się światełko nadziei, bo Kasia odzyskała przytomność. Jej mama cały czas modli się o to, by wróciła do zdrowia. Dla córeczki Wiktorii (4 l.). - Prosiłam, żeby nie jechali. Od wczesnego rana miałam złe przeczucia - mówi przez łzy pani Weronika. Nie może sobie darować, że nie stanęła po prostu w drzwiach. Tym bardziej że Łukasz i Kasia w piątek świętowali dopiero piątą rocznicę ślubu...